niedziela, 30 marca 2014

Lis w kulturze Japonii

Kiedy zazwyczaj myślimy o lisie, uważamy go za chytrego, sprytnego i niekoniecznie uczciwego. Nie ma w nich jednak nic nadzwyczajnego. W kulturze japońskiej znaczenie lisa jest jednak znacznie bardziej skomplikowane.


Kitsune, bo tak po japońsku mówimy o lisie, jest bajkową postacią z dawnych legend i mitologii. W tych tekstach, zwierzęta te są zazwyczaj ukazywane jako istoty boskie, a konkretniej słudzy jednego z bogów, Inari. Ogólnie lisy są bohaterami japońskiego folkloru  i przypominają trochę europejskie skrzaty czy elfy. W mitologii, oprócz wielkiej wiedzy, posiadają też magiczne zdolności, które rosną wraz z wiekiem. Oprócz tego, mają zdolność do przybierania ludzkiej postaci oraz są ukazane jako wierni przyjaciele, opiekunowie, kochankowie i żony. 


Według japońskiej mitologii, kiedyś ludzie i lisy byli ze sobą bardzo blisko- stąd wywodzi się o nich mnóstwo różnych legend i opowiadań.  W tradycji japońskiej kitsune są ściśle związane z Inari, bóstwem shintō, któremu służą jako (czasem w postaci duchów) posłańcy. Ta rola wzmocniła nadprzyrodzone znaczenie lisa. Im więcej kitsune posiada ogonów, tym jest mądrzejszym i potężniejszym, aż do najpotężniejszych dziewięcio-ogoniastych lisich duchów. Dlatego też, ze względu na to, że lisy są w kulturze Japonii od najdawniejszych czasów, niektórzy ludzie nadal składają im ofiary, aby byli ich opiekunami i przewodnikami.


Jednak nie zawsze lisy zachowywały się tak "anielsko". Jedną z ich głównych cech była bowiem figlarność- lisy, używając możliwości zmiany w człowieka zmieniały się w ludzi, najczęściej w młode dziewczyny, czym uwodziły innych. Jak można się więc spodziewać, możemy podzielić te zwierzęta na (teoretycznie) dobre i złe. 
-Yako, czyli te złe, opętywały ludzi, sprowadzały na nich choroby i szaleństwo a także powodowały umysłowe upośledzenie. Takich ludzi, najczęściej młode dziewczyny nazywano kitsume-tsuki, czyli dosłownie "opętane przez lisy"
-Zenko, czyli te dobre, uważane były za wykonawców roli bóstw, a niektóre były nawet za nie uważane. Podobnie jak Yako lisy te czasem także opętywały ludzi, jednak w przeciwieństwie do tych złych, robiły to po to, aby im pomóc, na przykład rozwinąć w nich szczególne umiejętności albo wyleczyć z ciężkich chorób. 
Zdarzało się (chociaż niekoniecznie trzeba w to wierzyć) że osoby które były opętane przez lisy zyskiwały szczególne umiejętności, takie jak np przewidywanie przyszłości.

_________________________
źródła: wikipedia, google, youtube

środa, 26 marca 2014

Japońskie girlsbandy

Już dawno nie publikowałam nic o japońskiej muzyce i chyba już czas to zmienić :) Zapraszam was dzisiaj na posłuchanie JPopu, może JRocka, w każdym razie fajnych, japońskich girlsbandów, które- mam nadzieję- spodobają się wam. Piszcie w komentarzach (proszę :*) co o nich sądzicie.

1.BABYMETAL


Kiedy po raz pierwszy włączyłam ten teledysk, spodziewałam się trochę czegoś innego. Na początku myślałam, że będzie on typowym metalem albo rockiem, jednak kiedy zobaczyłam trzy dziewczyny, które mimo, że ubrane w ciemne spódniczki i typowo "rockowy" styl, są trochę (bardzo?) kawaii, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Mimo, że się zdziwiłam, nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało. Teledysk jest ogólnie bardzo fajny i myślę że ten zespół ma szansę stać się jednym z moich ulubionych japońskich girlsbandów. Gatunek muzyki grany przez BABYMETAL nazwany jest Kwaii Metal'em, czyki połączeniem Heavy metalu z popem.
Jak pewnie zauważyliście, dziewczyny są bardzo młode. Widomo,że Japonki mają delikatną urodę, ale kiedy po raz pierwszy je zobaczyłam pomyślałam, że mogą być młodsze ode mnie. Nie do końca miałam rację, bo wokalistka ma 16lat (ja mam 15), a dziewczyny "po bokach", mają po 14 lat....

2.DOLL $ BOXX


Pierwsza rzecz, która spodobała mi się podczas oglądania tego teledysku to fakt, że nie śpiewa tu tylko jedna osoba, czyli wokalistka. W sumie teledysk jest dość ciekawy, a dziewczyny naprawdę ładne, więc miło się go ogląda. Podobają mi się też stroje- nie wiem dokładnie, z jakiej są epoki(?), bo muszę przyznać, że nie jestem w tym najbardziej obeznana, ale są naprawdę śliczne- nie pogardziłabym, gdyby ktoś mi kupił takie coś ;). Szczególnie urzekła mnie ta blondynka- mimo, że nie znam za bardzo tego zespołu, ją, jak narazie, lubię najbardziej. A tak w ogóle, nie wydaje wam się, że ta dziewczyna w którszych, brązowych włosach jest bardzo podobna do Minzy z 2NE1?

3.LAZYGunsBRISKY


Okej, znam lepsze zespoły. Piosenka nie jest szczególnie wpadająca w ucho, a dziewczyny nie mają jakiś szczególnie dopracowanych, ładnych strojów. Kto co lubi. Mnie ten zespół nieszczególnie przypadł do gustu...

4.Stereopony


Jeden z moich zdecydowanych faworytów :) Ten zespół jest naprawdę niezły, chociaż piosenka nie jest najbardziej wpadająca w ucho, bardzo miło jej się słucha. Mimo, że dziewczyny nie mają strojów Lolity czy Visual Kei, ubierają się w jednym z moich ulubionych stylów, w którym ja też często chodzę. Nie wiem, czy dodawać coś więcej... po prostu wsłuchajcie się w muzykę :)


Cóż, na dzisiaj to wszystko. Mam nadzieję, że wam się spodobało!
Proszę, komentujcie post i polecajcie mój blog znajomym.
Dziękuję za wejście
Saranghae <3

sobota, 22 marca 2014

6 MUST SEE: Czyli co trzeba zobaczyć na Tajwanie

Pisałam już kiedyś post z tej serii (dla chętnych: tutaj), ale wydaje mi się, że jest ona dość ciekawa i chciałabym zrobić takie "must see" mniej więcej dla każdego kraju w Azji. Dzisiaj postanowiłam opisać Tajwan, pierwsze demokratyczne państwo Azji i jednocześnie ostatnie państwo, które na co dzień posługuje się tradycyjnym językiem chińskim.
Jeden z najciekawszych miast na świecie, gdzie nowoczesność miesza się z tradycyjną kulturą. Ale przejdźmy do tematu. Mam nadzieję,  że wam się spodoba. Jeśli chcecie, piszcie swoje propozycje postów w komentarzach, albo na moim Kakao Talk (ID: aikam12) :)

1.Stolica Tajwanu, Tajpej

Nazywany także sercem Azji Tajpej,  może zrobić tak oszałamiające wrażenie, że nie będzie chciało się z niego wrócić! Z pewnością warto zobaczyć wszechobecne tu liczne świątynie, muzea, parki czy liczne, nocne markety. Dodatkowo, jeśli chciałoby zwiedzić się potem także inne miasta, nie ma najmniejszego problemu: z tego miejsca, można dojechać do większości miejsc na wyspie.



2.Yangmingshan

Jeden z tajwańskich parków narodowych, znajdujący się w północnym Tajpej. Znajduje się jedynie godzinę drogi od stolicy, więc w każdej chwili można pojechać do niego i nacieszyć się pięknem przyrody. Chyba każdy znajdzie tam coś dla siebie: można pochodzić po przepięknych szlakach górskich, pooglądać gejzery, albo poprostu pospacerować oglądając cudowną, egzotyczną roślinność.




3.Taipei101

No cóż, ta budowla powinna znaleźć się chyba na samym początku, bo jest jednym z symboli Tajwanu- odgrywa podobną rolę, jak wieża Eiffel we Francji. Ma wysokość około 508m i ważdy 700 000ton i 101. Ale nie musimy się martwić, jeśli chcemy szybko dostać się na górę- wieża ta posiada najszybszą windę na świecie, która pokonuje całą wysokość Taipei101 w zaledwie 30s ( porusza się z prędkością 63km/h)




4.Przystań Rybaka

Znajduje się w pobliżu nabrzeża Tamshui, w miejscu ujścia rzeki do morza. Jak można się spodziewać, zrobiono z niej całkiem niezłą atrakcję turystyczną. Szczególnie warto wybrać się tam ze swoją drugą połówką, bo mamy możliwość porozmawiania lub zrobienia czegoś innego na moście zakochanych, który nadaje temu miejscu niesamowity urok.

5.Plac Sun Yat-sena

Sun Yat-sen, zwany także ojcem narodu. Był on pierwszym prezzydentem Republiki Chińskiej i jednocześnie organizatorem partii narodowej, Kuomintang. Na jego cześć powstała wielka rezydencja w tradycyjnym, chińskim stylu, w której do dzisiaj ogranizuje się wiele uroczystości.



6.Klasztor Chung Tai Chan

Mimo, że zawzwyczaj słowo "klasztor" kojarzy nam się z czymś zabytkowym i niedostępnym do ogólnego zwiedzania, klasztor Chung Tai Chana zdecydowanie się różni- jest raczej czymś w stylu nowoczesnej świątyni buddyzmy i zen. Ukończono go w 2001 roku i przypomina mieszankę pagody z hotelem w Las Vegas. Nie wszystkim będzie się to podobać, ale mimo to, warto go zwiedzić. W środku, oprócz wspaniałych eksponatów, bibliotek i pomników, natkniemy się także na posągi różnych wcieleń buddy. Niektórzy mówią, że Klasztor Chung Tai Chan jest jak Tajwan- stare, tradycyjne i zabytkowe wnętrze w nowoczesnym opakowaniu.




Wow, naprawdę chciałabym zwiedzić te wszystkie cudowne miejsca! A wam które się narbardziej podoba? :)

poniedziałek, 17 marca 2014

Baby Doll

Ostatnimi czasy było na moim blogu zdecydowanie więcej Korei niż Japonii i chyba czas to zmienić. Dzisiaj post, który spodoba sie przede wszystkim osobom, które interesują się japońską modą. Jeśli chcecie ( bo widzę, że mimo dość dużej-jak dla mnie- ilości obserwatorów i wyświetleń piszecie mało komentarzy), możecie zadawać mi pytania na asku :)
Mam nadzieję, że może to was zachęci do jakiejś aktywności odnośnie mojego bloga :3




Styl Baby Doll, jak można się spodziewać, jest popularny w Japonii, chociaż nie w takiej mierze jak inne style i jest, a przynajmniej stara się być realizacją marzeń o wiecznym dzieciństwie. Charakteryzuje się także niewinnością, świeżością i energią. Żywe kolory, pastelowe spódniczki, słodkie, krótkie sukieneczki, najczęściej rozkloszowane i specyficzne fryzury- całość, jeśli tylko jest starannie wykonana, wygląda ślicznie. Ubranie takich dziewczyn obszyte jest często koronką, albo przyozdobione wstążkami. Sukienka, zazwyczaj wykonana z delikatnej, często prześwitującej tkaniny, potrafi być naprawdę krótka.



Baby Doll starają się wyglądać jak lalki i nie jest to nic dziwnego, zwłaszcza w kulturze Japonii, gdzie często możemy spotkać się z takim sformułowaniem. Ich celem jest wyglądanie maksymalnie dziecinnie, wręcz prawie porcelanowo- tak, jak wyglądały będąc dziećmi.
Sukienka, tak jak już wspominałam jest rozkloszowana,krótka i zazwyczaj kończy się tuż przed biustem.
Kolejnym celem takich dziewczyn jest wyglądanie bardzo uroczo i niewinnie, w przeciwieństwie do Zachodniej kultury, gdzie kobieta powinna być raczej seksowna niż słodka. No, ale nie zapominajmy, że to Japoniia. Tu chyba wszystko jest inne i dlatego nas tak fascynuje!


Co do butów i akcesorii, sprawa jest dość oczywista- ze względu na niewysoki wzrost przeciętnej Japonki, obowiązkowe są buty na koturnach, obcasach lub platformach, wyglądające jakby wyjęte z jakiejść bajki Disneya. Biżuteria nie jest mile widziana. Baby Doll mają jej zazwyczaj mało, albo wcale. W końcu, w dzieciństwie nie nosiliśmy wiele ozdób, prawda?

bardziej "erotyczna" wersja tego stylu

W przeciwieństwie do innych japońskich styli, Baby Doll nie ma wielu naśladowców, a większość dziewczyn ubierających się w tym stylu ubiera się tak wyłącznie dla zabawy lub z jakichś powodów osobistych. Dodatkowo, czasami ta słodkość i niewinność zmienia się w dość erotyczną i dwuznaczną. Nie ma co się więc dziwić, że nie jest specjalnie praktykowana na japońskich ulicach.

piątek, 14 marca 2014

Koreańskie wersje "Let it Go"

Widziałam już wiele wersji piosenki "Let it go" z filmu "Frozen", albo jak kto woli, "Kraina Lodu" w wykonaniu Koreańczyków. Ostatnimi czasy jest on bardzo popularny i osobiście widziałam wiele coverów tej piosenki. Dzisiaj chciałabym pokazać wam je wszystkie i ocenić, który wg mnie jest najlepszy, a nad którym możnaby trochę popracować.
Zapraszam was też na mojego Instagrama ^^

1.DIA z KISS&CRY


Mimo, że nie jestem największą fanką KISS&CRY, a właściwie nie słucham tego zespołu, muszę przyznać, że dziewczyna śpiewa naprawdę cudownie! No cóż, chyba mogłam się tego spodziewać po profesjonalnej piosenkarce. Jedną z rzeczy, która naprawdę mi się podoba, to to, że Dia się uśmiecha podczas śpiewu. Niby prosta, nieistotna rzecz, ale naprawdę niewiele osób to robi. No cóż, cover ogólnie dość fajny, i chociaż dziewczyna nie ma głosu, który jakoś szczególnie wyróżniałby się od głosów osób, które po prostu umieją śpiewać, chyba warto oglądnąć także jej wersję.

2.Kang SungHo z SoReal


Zespół ma na swoim koncie dopiero jeden teledysk, a SungHo już zachwycił mnie swoim głosem. Włączając tą wersję "Let it go", nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego. Ot, jakiś Koreańczyk coveruje sobie piosenkę Disneya. Po usłyszeniu jednak pierwszych zdań śpiewanych przez chłopaka, zdecydowanie zmieniłam zdanie. Według mnie, jest to jeden z najlepszych męskich coverów tej piosenki i myślę że nie tylko ja tak uważam. Już nie mogę doczekać się kolejnych teledysków "SoReal", bo chłopcy, a przynajmniej jeden z nich, mają ogromne możliwości głosowe, które naprawdę podziwiam!

3.Uji z BESTie


Nie będę zachwycać się czystym głosem Uji, bo to jest raczej oczywiste. Najbardziej podobała mi się jednak część, kiedy dziewczyna śpiewała wysoko. Myślę, że jest w tym naprawdę dobra. Miło mi się ogląda ten cover, między innymi dlatego, że lubię BESTie, szanuję je, no a pozatym, chyba wszyscy zgodzą się że Uji jest naprawdę ładna!

4.Sungwon  z A-PRINCE


Wersja Sungwona także mi się podoba, ale jest trochę mało różnorodna. Chodzi mi o to, że chłopak nie śpiewa niektórych fragmentów tak wysoko jak to jest w oryginalnej wersji, ale jest to miłą odmianą dla słuchaczy, którzy prawdopodobnie dobrze znają tą piosenkę. Mimo, że wyłapałam kilka błędów w wymowie, jego angielski jest dość dobry :) No i to, co kompletnie mnie rozwaliło, kiedy Sungwon po skończeniu piosenki mówi "dupa". Nie wiem co to znaczy, ale z pewnością uśmiechnęłabym się, gdyby jakiś Koreańczyk tak do mnie powiedział :)

5.Ailee i Hyorin z SISTAR


Jeśli znudziły wam się już angielskie, tak dobrze znane wersje "Let it go", dla odmiany posłuchajcie koreańskiej wersji wykonanej przez dziewczyny z SISTAR. Muszę przyznać, że pierwszym, co przyciągnęło moją uwagę, jest pięknie udekorowana scena, na którą aż miło patrzeć.  A kiedy ogląda się stojące na niej dwie piękne Koreanki śpiewające piosenkę tak bardzo pasującą do wystroju, aż przypomina się zima, której w tym roku prawie nie było. Podoba mi się głęboki głos Ailee (nie pomyliłam się, prawda?), bo różni się od miliona cienkich głosików Koreanek. Dodatkowo, dziewczyny śpiewając w duecie idealnie się dopełniają, przez co naprawdę miło słuchać tej piosenki.

Mimo, że wiosna za pasem, słuchając te piosenki możemy poczuć prawdziwą, zimową atmosferę- ale prawdziwie zimową, ze śniegiem, sankami, mrozem itp. Wiem, że ten film wyszedł już dawno, bo pod koniec tamtego roku, a piosenka "Let it go" także nie należy do najnowszysch, mimo to chciałam wam pokazać te wszystkie covery które znalazłam. Prawdopodobnie udowadniam teraz, że naprawdę nie mam co robić w życiu, skoro szukam piosenek dla dzieci, ale mniejsza o to.
W wy jak sądzicie? Który z tych coverów jest najlepszy? ^^

Piszcie w komentarzach!
Saranghae <3

poniedziałek, 10 marca 2014

LUNAFLY

LUNAFLY (루나플라이), to trzy osobowy, koreański Boysband, który już od jakiegoś czasu przoduje na liście moich ulubionych zespołów. Natrafiłam na nich, jak można się spodziewać, przypadkiem. Moim pierwszym filmem ich wykonania, który zobaczyłam, był cover jakiejś popularnej amerykańskiej piosenki (niestety, nie pamiętam już co to było). Nie ukrywam- spodobało mi się. Potem było już tylko gorzej- obejrzałam większość ich coverów, oryginalne teledyski, starałam się jak najwięcej dowiedzieć o członkach... 



Lunafly rozpoczeli swoją karierę we wrześniu 2012r, piosenką "Super Hero", pod skrzydłami agencji Nega Network, znanej głównie z takich zespołów jak LC9, czy Brown Eyed Girls. Członkami są Yun, Teo i Sam, o których potem napiszę więcej. Ich fani (w tym ja), nazywani są Lukies- osobiście nazwa bardzo mi się podoba, bo jest oryginalna, pomysłowa, a poza tym dość urocza ;)





Lunafly spodobali mi się głównie dlatego, że, oczywiście pomijając ich umiejętności, śpiewają o tym, o czym ja zawsze marzyłam- po bardziej konkretne informacje zapraszam tutaj:
klik
klik
klik
A poza tym, robią angielskie wersje do prawie każdej piosenki- dla niektórych jest to wada, ale mi akurat się podoba. Dzięki temu znacznie łatwiej mi nauczyć się tekstu i śpiewać razem z nimi ( nie w rzeczywistości, rzecz jasna ;))
Chłopcy są naprawdę utalentowani. Oprócz tego, że świetnie śpiewają po koreańsku i angielsku, coverują także hiszpańskie piosenki! Wiem, że w porówaniu do innych kpopowych gwiazd jest to znacznie mniejsze osiągnięcie niż dla przeciętnego widza, jednak nie znam innego zespołu, szczególnie z Korei, który śpiewałby właśnie po hiszpańsku.
Okej, teoria teorią, ale przyszedł czas na praktykę! Zapraszam do obejrzenia moich dwóch ukochanych teledysków- pierwszy z nich, "Fly To Love", jest ich oryginalną piosenką, drugi natomiast to cover "As long as you love me", napisany przez Backkstreet Boys. 


(angielska wersja- nie wiem czemu, ale akurat tą piosenkę wolę rozumieć xD)


I jeszcze obiecane Member profile ;)



SAM (leader)
real name: Sam Carter
urodzony: 14.10.1987
wysokość: 179cm
Ciekawostką jest, że jest pół Koreańczykiem, a pół Brytyjczykiem, co można zauważyć trochę w jego wyglądzie.


TEO
real name: Shin Theo
urodzony: 7.12.1993
wysokość: 185cm (o.o)
pozycja: piosenkarz, perkusista, pianista


YUN
real name: Han Seung Yun
urodzony: 14.01.1994
pozycja: piosenkarz, gitarzysta, maknae
Czasami mówi się o nim, że jest sobowtórem Lay'a z EXO

No cóż, to by w sumie było na tyle. Naprawdę lubię Lunafly i myślę, że ten zespół jest naprawdę godny uwagi. Nie wiem czemu, ale mają w swoich piosenkach coś takiego, co nie pozwala od tak przestać ich słuchać. 
Zapraszam jeszcze do obejrzenia ich najnowszego teledysku!


piątek, 7 marca 2014

Rzeźbienie w owocach

Może zacznę od tego, co zainspirowało mnie do napisania tego postu. Robiłam akurat porządki i znalazłam książkę, o rzeźbieniu w owocach. Nigdy tego nie próbowałam, a akurat miałam trochę wolnego czasu, więc stwierdziłam, że mogę coś wyrzeźbić. W sumie, zainteresowało mnie to i bardzo mi się spodobało. Mam nadzieję, że wy też to polubicie.


Teraz, zanim pochwalę się moimi dokonaniami, przydałoby się znać trochę teorii. No cóż, jak można się spodziewać, ojczyzną rzeźbienia w owocach i warzywach (po polsku: carvingu), są kraje azjatyckie, takie jak Tajlandia i Japonia. Już w latach 618- 907, pojawiły się pierwsze wzmianki o tej, jakby nie patrzeć, sztuce. Początkowo carving był znany jedynie wśród zamożnych obywateli, jednak z czasem zagościł także na stołach nieco biedniejszych osób. Skąd w ogóle się wziął? W tamtych czasach uważano, że dobre, obfite plony są zasługą sił wyższych i w ten sposób starano się podziękować za dary natury. Jako ciekawostkę powiem, że obecnie w Tajlandii, carvingu możemy nauczyć się w szkole, gdyż, jako dziedzictwo narodowe, wymaga propagowania i ochrony.






Również w Chinach, organizowane są konkursy na najładniejsze dekoracje, wykonane właśnie metodą carvingu. Mistrzowie, albo chociaż ci, co mają w tej sztuce jakiekolwiek doświadczenie, potrafią wykonać z owoców i warzyw naprawdę piękne rzeczy!

A oto moje dzieła. Możecie komentować, ale od razu mówię, że robiłam je pierwszy raz z pomocą książki i internetu ;)


Łabędź i jabłko ;)

mojemu kotu także się spodobały :D




No cóż, to tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że post wam się podobał. Może kiedyś też spróbujecie coś wyrzebić? Chętnych zapraszam na YouTube, a konkretniej tutaj: klik

***
Wow! Dziękuję wam za obserwowanie mojego bloga! Już 27 osób <3 Naprawdę cieszy mnie to, że komuś podoba się to, co publikuję :) Postaram się pisać posty częściej, niż robiłam to ostatnio, ale wiadomo- szkoła i nauka zdecydowanie ograniczają wolny czas. Mimo to, dziękuję wam :)

czwartek, 6 marca 2014

Wiosenna playlista [kpop]

Mamy już marzec i mimo, że praktycznie wiosna się jeszcze nie zaczęła, ja już czuję ją w powietrzu ;) Chciałabym wam dzisiaj polecić moje ulubione kpopowe piosenki, które kojarzą mi się z tą porą roku. Mam nadzieję, że przyjemnie wam będzie się ich słuchać :)

1. Kim Greem- Always Spring day

Jest to chyba jedna z nowszych piosenek artystki. Mimo, że nie znałam jej wcześniej, słuchając tą piosenkę zdecydowanie zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Nie wiem dlaczego, ale zawsze podobały mi się aegyo dziewczyny, które rapują. Kim Greem pokazuje nam swój czysty głos, umiejętność grania na gitarze, a wszystko to w uspokajającej, pastelowej otoczce teledysku. Podoba mi się to. Kolejną rzeczą, która mnie urzekła, jest miejsce w którym nagrywany jest teledysk. Występuje w nim wielu różnych ludzi, stojących na ulicach miasta. Zdecydowanie bardziej wolę to, niż mv nagrywane w studio. Już nie wspomnę o tym, że dziewczyna jest niezwykle ładna, dzięki czemu naprawdę miło ogląda się ten teledysk.

2.Roy Kim- Bom Bom Bom


Zdecydowanie jedna z moich ulubionych piosenek Roy Kim'a. Chyba wszyscy się zgodzą, że czuć w niej wiosnę, a w dodatku jest relaksująca- tak swoją drogą, polecam słuchanie jej idąc wiosną przez park, gdy widzi się zielone liście drzew i uśmiechniętych ludzi. Naprawdę niesamowite uczucie. No cóż, spotkamy się tutaj z kolejną gitarą, co jest chyba jednym z nieodłącznych elementów wiosennych piosenek.

3.G-Dragon- Butterfly


Mimo, że ta piosenka do najnowszych nie należy, bardzo mi się podoba. Chyba nikogo nie zdziwi że wyraźnie słychać w niej gitarę? ;) no, mniejsza o to. GD jest jednym z moich ulubionych artystów i mimo, że ten teledysk nie jest moim ulubionym, ma w sobie coś ciepłego, co sprawia, że chce się go oglądać. Prawdopodobnie nie jestem jedyną osobą, której sceny w tym "magicznym" lesie kojarzą się z Alicją w Krainie Czarów, i chyba właśnie o to chodzi. Od razu skojarzyło mi się, że Smok, tworząc muzykę pozwala aby jego fanki przenosiły się do magicznej, perfekcyjnej krainy...

4.BOYFRIEND- Hitomi no melody



Może teledysk nie jest typowo wiosenny (i nie występuje w nim gitara), ale jasne, pastelowe kolory zawsze kojarzyły mi się z tą porą roku. Boyfriend to jeden z moich ulubionych zespołów, więc raczej nie zdziwicie się, jak powiem że to urocze derpy, prawda? ;) Po prostu kocham ten teledysk- szczególnie naprawdę aegyo zachowania chłopaków oraz ich stroje. Nie są szczególnie oryginalne, ale chyba nie jestem jedyną fanką, która umiera na widok swojego biasa w garniturze. Naprawdę polecam oglądnąć teledysk, szczególnie jeśli ktoś chce się uśmiechnąć na widok derpowatego aegyo :)


Dziękuję za przeczytanie!
Jakie są wasze propozycje na wiosenną playlistę? :*
Saranghae~

poniedziałek, 3 marca 2014

2NE1- CRUSH [album]

Jeden z najbardziej oczekiwanych przeze mnie albumów. Nie ukrywam, że 2NE1 to zdecydowanie mój ulubiony girlsband, więc po prostu musiałam coś wspomnieć o "Crush". Jak tytuł wskazuje, tematem przewodnim utworu jest miłość, w większości piosenek ta smutna i zawiedziona. Dodatkowo znajdziemy tu także track "MTBD", czyli kolejne już, solo liderki, CL. No, ale myślę, że najlepiej będzie posłuchać samemu!

Track List:
01. CRUSH
02. COME BACK HOME
03. 너 아님 안돼
04. 살아 봤으면 해
05. 착한 여자
06. 멘붕 (CL SOLO)
07. HAPPY
08. SCREAM
09. BABY I MISS YOU
10. COME BACK HOME (UNPLUGGED VER.)



Pierwszą piosenką w albumie jest tytułowa "Crush". Kiedy pierwszy raz ją przesłuchałam, spodobała mi się, ale, można powiedzieć, nie powaliła na kolana. Jest fajna, wpada w ucho, ale nie przekonała mnie do siebie tak, jak pozostałe piosenki z albumu. Oczywiście, to tylko moje zdanie, wy możecie sądzić inaczej. Jednak rzeczą, która naprawdę podoba mi się w "Crush" jest hipnotyzujący, pełny energii głos CL, oraz wiele angielskich wstawek, które idealnie komponują się z resztą piosenki. 
Drugi utwór, "Come back home" jest zdecydowanie moim ulubionym. Połączenie spokojnych, melodyjnych wokali dziewczyn z wpadającym w ucho spokojnieszym refrenem oraz dodanie do tego szczypty "tego" głosu liderki, zrobiło na mnie naprawdę genialne wrażenia. Jedyna część piosenki za którą nie za bardzo przepadam, są zdania "Come back home" śpiewane w pewnych momentach. Nie wiem dlaczego, ale po nich można odnieść wrażenie, że CL nie śpiewa ich z własnej woli. Chodzi mi o np. 6:09- 6:16. Jednakże podkreślają rytm pioseni i robią fajny przerywnik pomiędzy "śpiewanymi" częściami. 
Pod numerem trzecim ukrywa się piosenka "gotta be you", która także jest moją faworytką w tym albumie. Podoba mi się rap CL, oraz głos Minzy, które wg mnie brzmią tutaj najlepiej. Nie wiem co więcej powiedzieć, bo cały album jest bardzo rytmiczny i wpadający w ucho, a nie chcę się powtarzać. Ciekawostką jest jednak, że muzykę pisała w całości liderka 2NE1 i trzeba przyznać że dobrze jej to wyszło! Po dość szybkich piosenkach, mamy czas odpocząć przy "If I were you", także pisaną przez CL. Jak słychać, piosenka jest odstresowująca, a słuchając jej po wielu lekcjach w szkole, naprawdę można się poczuć lepiej. Muzyka nie zagłusza głosu CL, która zdaje się być gwiazdą w tym albumie, co ostatecznie świetnie się sprawdza. Nie wiem dlaczego, ale kiedy słucham tej melodii, autonmatycznie wyobrażam sobie piękny zachód słońca na tropikalnej plaży i dwoje zakochanych którzy muszą się rozstać, choć tak bardzo chcą być razem. Hmm, no cóż, moje fantazje. Następna piosenka, "Good to you", pisana m.in przez G-Dragona oraz Teddy'ego, nie zapadła mi jakoś szczególnie w pamięć. Także można się przy niej odprężyć, ale gdybym miała ją komuś zanucić, myślę że nie dałabym rady. Kolejna smutna piosenka, która, kiedy się wsłucham przypomina mi chwile, o których naprawdę chciałabym zapomnieć... mimo wszystko, ma w sobie coś takiego co sprawia, że chce się jej słuchać i po prostu nie sposób wyłączyć ją w połowie, szczególnie, kiedy z uwagą wsłuchuje się w nuty... 
Oczekiwany track, który ponownie pobudza nas so życia, a mianowicie "MTBD" CL, która, jak wspominałam, jest chyba najjaśniejszą gwiazdą w tym albumie. Jak można się było spodziewać po "The Baddest Female", rytm w połączeniu z hipnotyzującym głosem liderki sprawia, że od razu chce mi się tańczyć. Kiedy po raz kolejny powołałam się na moją spaczoną wyobraźnię, refren piosenki skojarzył mi się z "egipskimi klimatam". A konkretniej, z jakimiś faraonami w sztywnych perukach, sandałach i białych spódniczkach, tańczących taniec rodem z hieroglifów na przeciwko piramid i sfinksa. No cóż.
Potem, jak nazwa wskazauje, usłyszymy wesołą piosenkę "Happy", która wbrew pozorom nie jest tak pozytywna. Tak jak pierwsze dwie piosenki, bardzo mi się spodobała, a szczególnie miło słucha się refrenu. Ta znowu kojarzy mi się z ciepłymi wakacjami na plaży, pod palmami. Zastanawiam się czasem, czy mój mózg nie ma po prostu już dość szkoły...
Potem znowu spotykamy się z dziełem CL, "Scream". Zdecydowanie moja najmniej ulubiona piosenka w całym albumie, chociaż właściwie nic do niej nie mam... po prostu nie szczególnie wpadła mi w ucho. Po raz kolejny w niektórych momentach wydaje mi się, że dziewczyny nie szczególnie chcą śpiewać to, co śpiewają, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie, kiedy zwróciłam uwagę na barwę ich głosu, mimo, że nie mogę go skrytykować, bo jakby nie patrzeć jest niezwykle czysty. Możliwe, że nie lubię tej piosenki, bo kiedyś słyszałam już coś podobnego... nie jestem w stanie powiedzieć gdzie, ale na pewno gdzieś to było.
Po pełnym energii scream przechodzimy do kolejnej piosenki (także autorstwa CL), "Baby I miss you". No cóż, muszę przyznać, że nawet ją lubię, chociaż zazwyczaj nie jestem fanką wolnych piosenek, ta ma w sobie coś wyjątkowergo. 
Ostatnią piosenką jest "Come back home (Unplugged version),czyli po prostu gitarowa wersja "Come back home", więc nie będę się już o niej wypowiadać. I tak się rozpisałam.



Ogólnie cały album wpływa niezwykle odstresowująco i uspojajająco, a po przesłuchaniu go całego czuję się naprawdę cudownie. Naprawdę, polecam go każdemu, kto jest zestresowany, ma zły humor, albo po prostu chce w spokoju zatsanowić się nad czymś. Jednym słowem, jest to jeden z najelepszych kpopowych albumów i chyba najlepszy 2NE1. No cóż, mogę tylko gratulować dziewczynom dobrej roboty, oglądając teledyski, które wyszły do niektórych powyższych piosenek :)

A wy co sądzicie?
Zostawcie komentarze ;*