czwartek, 23 lutego 2017

Kilka wskazówek przed wyjazdem do Chin - czyli różnice kulturowe

Wybierając się tak daleko, jak Chiny, musimy pamiętać o tym, jak zachować się w odpowiedni sposób nie rażąc przy okazji Chińczyków, oraz jak przetrwać w gwarze chińskich miast i straganów, które zdecydowanie różnią się od tych, które spotkamy w Polsce, czy w Europie.

Chiny to jeden z największych krajów świata, z olbrzymim dziedzictwem kulturowym i wieloma miejscami wartymi zobaczenia. Trzeba jednak wiedzieć, że ogół, nazywany przez nas "Chińczykami", to tak naprawdę ponad 50 różnych narodowości, różniących się między sobą zarówno kulturą i językiem, jak i budową ciała czy zwyczajami. Najwięcej osób należy do grupy etnicznej Han, ale znajdziemy także mniejszości narodowe takie jak Mosuo, zamieszkujący tereny Syczuanu i prowincję Junnan, Hui, Yi, Yao i wiele, wiele innych.
Między innymi dlatego w praktycznie każdym regionie Chin, przyjdzie nam  zmierzyć się z nowym kulturowym wyzwaniem, a z trudem wyuczony mandaryński, może przydać nam się zdecydowanie rzadziej, niż byśmy tego oczekiwali. W Państwie Środka istnieje wiele różnych dialektów, w zależności od miasta, czy też jego części. I nawet Chińczycy często się nie rozumieją - co więc powiedzieć ma biały człowiek? ;) A jak z angielskim? Wiadomo, warto umieć. Przyda się z pewnością w miejscach typowo turystycznych. Na potrzeby przemysłu turystycznego, powstała nawet chińska odmiana tego języka - chingrish, który bynajmniej nie przypomina nic, co mieliśmy okazję usłyszeć.


Będąc już w Chinach i wybierając się na regionalny targ, możemy spotkać się z kolejną (dość znaczącą) różnicą. Załóżmy, że nie mamy pojęcia o chińskim i chcielibyśmy kupić jakieś owoce - pierwsze, co przyjdzie nam do głowy, to pokazanie ilości, jaką chcemy na palcach - i możemy się nieźle zdziwić! Sposoby pokazywania cyfr na palcach, także różnią się od zachodniego - o ile do piątki nie ma problemu, o tyle od szóstki w górę, zaczynają się schody - zawsze pokazujemy cyfry jedną ręką, a "znaki" przez nas wykonywane, wyglądają następująco:
- sześć = wykonujemy dłonią taki gest, jak byśmy trzymali w niej telefon komórkowy
- siedem = łączymy wszystkie palce (jednej dłoni!)
- osiem = pokazujemy równocześnie kciuk i palec wskazujący
- dziewięć = zaciśnięta pięść bez palca wskazującego
- dziesięć = zaciśnięta pięść, lub dwa palce złączone tak, aby przypominały krzyż
Warto się tego nauczyć przed zamówieniem czegoś chociażby w restauracji, bo możemy dostać np osiem napojów zamiast dwóch (pokazując dwa palce dłoni)



Podczas rozmów, tudzież kontaktów biznesowych z Chińczykami, pamiętajmy, aby nie krytykować ustroju komunistycznego panującego w kraju, ani w żaden sposób nie obrażać osoby Mao - na pewno będzie to bardzo źle odebrane i możemy zamknąć sobie drogę do dalszych kontaktów.
Chociaż gest przywitania poprzez podanie dłoni jest w Państwie Środka znany, my, jako obcokrajowcy, czekamy aż to nasz chiński rozmówca wykona pierwszy ruch - czasem wystarczy jedynie kiwnięcie głową lub niewielki ukłon, zamiast podawania sobie rąk.
Jeśli już jesteśmy w temacie rozmów - Chińczycy, podobnie jak Japończycy, są bardzo przywiązani do hierarchii panującej w społeczeństwie, której trzeba koniecznie przestrzegać - w innym wypadku można "stracić twarz",  a to także należy do jednej z najstraszniejszych rzeczy, jaka może spotkać człowieka w chińskim społeczeństwie.


Ale to nie wszystkie pułapki czekające nas na ulicach chińskich miast - nic dziwnego, że ten kraj jest potęgą gospodarczą, skoro Chińczycy w krwi mają talent do prowadzenia interesów. Na targach czy w sklepach, targowanie się jest jak najbardziej mile widziane - a nawet wskazane, bo niektórzy sprzedawcy tylko czekają na naiwnych obcokrajowców, gotowych zapłacić fortunę. Kiedy już uda nam się wytargować cenę, która odpowiada dwóm stronom, trzeba uważnie patrzeć, czy sprzedawca wydaje nam resztę w yuanach - w obiegu są bowiem jeszcze jiao, czyli chińskie grosze, dużo mniej warte od swoich kolegów yuanów - możemy mieć problem kiedy okaże się, że zostaliśmy jedynie z nic nie wartymi grosikami, za które nie kupimy sobie nawet kubka herbaty (która choć teoretycznie powinna być za darmo, dla białych turystów bardzo często rośnie do niebotycznych cen).



Zmęczeni tymi wszystkimi ostrzeżeniami, postanowimy zatrzymać się w Chinach na czymś do jedzenia - mamy tam naprawdę szeroki wybór, szczególnie, jeśli chodzi o stragany uliczne, cieszące się niezwykłą popularnością. I tutaj nie możemy tracić z oczu naszych rzeczy, a jedzenie, które chcemy kupić koniecznie musi być przygotowywane przez sprzedawcę na naszych oczach i, najlepiej, aby podczas jego przyrządzania, danie osiągnęło wysoką temperaturę. Kupując coś na tego typu targach musimy pamiętać, że mimo wszystko Chińczycy przystosowani są do trochę innego menu i to, że oni coś jedzą, wcale nie musi oznaczać, że i nam to nie zaszkodzi - a jeśli nie mamy pewności, czym jest dane jedzenie i nikt nie jest w stanie nam tego wytłumaczyć, lepiej odpuścić sobie ten rarytas, którego spróbowanie może skończyć się tragicznie ;).

Dziękuję za przeczytanie! :)
Piszcie w komentarzach Wasze opinie oraz tematy, o których chcielibyście czytać!
_______________________
źródła: http://www.koniecswiata.net/azja/chiny/encyklopedia/co-warto/, wikipedia.pl, zdjęcia grafika google

wtorek, 7 lutego 2017

Zwyczaje ślubne w Korei Południowej

Siedząc w kpopie trochę dłużej, pewnie wiele z Was pomyślało, że fajnie byłoby poślubić Koreańczyka - ja sama kiedyś nad tym myślałam, bo, no cóż, koreańska kultura, także ta związana z małżeństwem jest niezwykle ciekawa.


Kiedy więc wybierzemy już naszego idealnego koreańskiego partnera i, będziemy chcieli wziąć z nim ślub, aby przeżyć nasze własne "Korean Dream", należy pamiętać o kilku znaczących różnicach, pomiędzy zarówno strukturą jak i pojęciem małżeństwa w kulturze zachodniej - naszej, oraz wschodniej - koreańskiej. Jest to bardzo istotne, bo konsekwencje, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć przy nieznajomości zwyczajów, mogą być dość poważne.
Po pierwsze, w Korei mamy możliwość wzięcia dwóch rodzajów ślubów - tradycyjny, w narodowych strojach, hanbokach, przy akompaniamencie ludowej muzyki oraz z wieloma innymi zwyczajami, właściwie nie spotykanymi w drugim rodzaju uroczystości - "ślubie współczesnym", czyli wzorowanym na ślubie zachodnim. Przy tym ostatnim, chyba nie trzeba wiele tłumaczyć - garnitur, biała suknia, przysięga, a potem wesele w gronie bliższych i dalszych znajomych.
Jak wygląda więc tradycyjny koreański ślub, który, choć coraz rzadziej wśród młodych, w dalszym ciągu jest obchodzony?


Inaczej, niż na zachodzie, w Korei małżeństwo jest układem zawartym pomiędzy rodzinami, a nie konkretnymi dwiema osobami - dlatego też, rodzice obydwojga zakochanych muszą wyrazić zgodę, na małżeństwo, co jest równoznaczne z możliwością przeprowadzenia uroczystości - bez zgody rodziców, no cóż... młodzi wiele nie zdziałają. Zazwyczaj więc, do wyrażenia ostatecznego "tak", rodziny zainteresowanych ślubem spotykają się i, jeśli się polubią, można kontynuować romanse. Jeśli nie, sprawa znacznie się komplikuje.
Jak wspominałam, chociaż w obecnych czasach znacznie odchodzi się od tradycji i młodzi Koreańczycy kierują swe oczy na Zachód, rodzice i rodzina w dalszym ciągu mają w Korei olbrzymi autorytet i jawne niezgadzanie się z nimi byłoby źle postrzegane przez społeczeństwo.
Tradycyjna ceremonia dzieli się na kilka części, z których każda jest bardziej fascynująca od poprzedniej: na samym początku mamy Chinyoung, czyli "Ślubną Paradę", następnie Jeonanrye "Prezentacja Dzikiej Gęsi", Gyobaerie, czyli "Ukłon" i Hapgeunrye, znane jako "picie".
Poniżej rozpisałam dla Was poszczególne czynności i tradycje, wykonywane w każdym z etapów tradycyjnej ceremonii:

- Chinyoung - tradycyjnie śluby obywały się w domu rodzinnym panny młodej. Choć brzmi to jak baśń, pan młody, w otoczeniu najbliższych przyjeżdżał do domu wybranki na koniu lub kucyku. Na każdy taki ślub zapraszano orkiestrę, która grała na żywo, aby atmosfera stała się jeszcze przyjemniejsza. Co ciekawe, pomimo pewnej radości, jaką pan młody nosił w sercu w dzień swojego ślubu, tradycja wymagała, aby zachował kamienną twarz i nie pokazywał żadnych emocji.

Gęsi na stoliku ślubnym (Jeonanrye)

- Jeonanrye - część ceremonii, charakteryzująca się najbardziej intrygującym tytułem, polega na tym, że pan młody, wnosi do domu panny młodej dziką gęś, zostawiając ją na specjalnie przygotowanym stole - nie jest to jednak "żywa" gęś. Już od dawna, na tradycyjny ślub przygotowywane są drewniane ptaki, symbolizujące kobietę i mężczyznę. Mają różne formy i są wielorako ozdabiane, ale wszystkie są symbolem tych samych wartości: bogactwo, zdrowie, dobra żona (małżeństwo), brak rozwodów i kłótni w rodzinie oraz posiadanie wielu synów. Te życzenia są niezwykle ważne podczas koreńskich uroczystości - dlatego ważne jest, aby gęsi wykonywał jakiś dobry, prawy i przede wszystkim utalentowany człowiek. Koreańczycy wierzą bowiem, że to w dużej mierze on "przesyła" te piękne wartości do statuetek, które potem wnosi się w małżeństwo. Obecnie jednak, te posążki produkowane są masowo- dla kobiet jest zazwyczaj czerwona wersja, a dla panów niebieska.

- Gyobaerie - tradycyjnie, to właśnie w tej części ceremonii pan i panna młoda widzą się po raz pierwszy. Spotykają się przy ślubnym stole (tym, na którym pan młody wcześniej położył gęś). Następnie, para młoda ma myte ręce, przez świadków, co symbolizuje, oczywiście, czystość obydwojga zakochanych. Z pomocą swoich świadków, panna młoda dwa razy kłania się panu młodemu (w Hanboku pokłon wcale nie jest taki łatwy), a pan młody w odpowiedzi kłania się jeden raz. Następnie, po raz kolejny powtarza się wszystkie pokłony. Gyobaerie kończy się uklęknięciem małżonków twarzami do siebie, ślubując sobie oddanie.


- Hapgeunrye - następnie nadchodzi ostatnia, ale za to niezwykle ważna część ceremonii, czyli picie.
Ta tradycja jest różna, w zależności od regionu, w którym odbywa się ślub. Jednym z wariantów tej tradycji jest np to, że para młoda pije alkohol z tego samego kubka, a następnie, po trzech kolejkach, kłania się rodzicom panny młodej i pana młodego.

Kolejną tradycją dotyczącą ślubu w Korei jest, oczywiście, wzajemne wręczanie sobie prezentów przez państwa młodych. Tradycyjnie kobieta dostaje prezent o nazwie Yemul - kiedyś składał się on z czerwono- niebieskiej włóczki, jednak dziś zmienił się na zestaw biżuterii. Mężczyzna może liczyć na Yedan, czyli prezent dla rodziny pana młodego, zawierający zazwyczaj pieniądze na koszty utrzymania oraz rzeczy, które przydadzą się we wspólnym życiu np. ubrania, koce, meble itp.
Jak już wiadomo, Korea jest dość konserwatywnym krajem - nic więc dziwnego, że spośród małżeństw "międzynarodowych" (kiedy jedna ze stron nie jest Koreańczykiem/Koreanką), dzieci, zwane Damunhwa mają trudności z asymilacją w koreańskim społeczeństwie. I choć takie małżeństwa wraz z rozwojem internetu i innych środków komunikacji wynoszą ponad 9% wszystkich małżeństw w Korei, w tym kraju istnieje wciąż silne przekonanie o tym, że rasa Koreańczyków powinna być "czysta"- szczególnie pośród starszych pokoleń.

para młoda prowadzona do "ołtarza"

Wiele dziewczyn, biorąc ślub z wymarzonym Koreańczykiem, chciałoby przyjąć jego nazwisko - Kim, Choi lub Lee brzmią naprawdę fajnie. W Korei jednak także ten zwyczaj jest dość obcy - nazwiska mężczyzny i kobiety, nawet po ślubie, zostają takie same. Tzn, jeśli Lee Yong Hwa poślubi Choi Hyun Woo, nadal pozostanie Lee Yong Hwa. Oczywiście, jeśli ktoś bardzo chce zmienić swoje "zachodnie" nazwisko, może dokonać tego w specjalnie przeznaczonym do tego urzędzie - nie jest to jednak popularne.
Podczas świąt narodowych, kobieta ma także sporo rzeczy na głowie - wraz z innymi kobietami z rodziny, musi przecież przygotować miejsce celebracji, ugotować potrawy i posprzątać dom. Pomimo, że może to być całkiem przyjemną sprawą, bo można porozmawiać z innymi dziewczynami z rodziny, w dni wolne od pracy (typu właśnie święta) raczej się nie odpoczywa.
Skoro już mowa o zażyłości rodziny, często zdarza się tak, że pan młody i jego wybranka mieszkają z rodzicami jednej lub dwóch stron. Jest to dość kłopotliwe, bo praktycznie wszystkie większe decyzje, chociażby o remoncie domu czy posiadaniu dzieci, muszą być uzgadniane z resztą rodziny - a jeśli rodzice naszego męża nas nie lubią, mamy poważnie przechlapane!



Ostatnią rzeczą, o której chyba trzeba wspomnieć, jest kwestia rozwodów - niestety koreańskie małżeństwa rzadko trwają całe życie. Według statystyk, rozwód dotyka 1/3 małżeństw, głównie gdy jedna ze stron jest obcokrajowcem. W Korei system legalnego kończenia związku jest jednak czasochłonny i kosztochłonny, więc wiele par decyduje się na wylot do Stanów, konkretniej Nevady, aby tam szybko i "bezboleśnie" zakończyć małżeństwo.

Dziękuję za przeczytanie i bardzo proszę o komentarze :)



____________________
źródła: http://www.lifeinkorea.com/culture/marriage/marriage.cfm?xURL=ceremony,https://seoulistic.com/korean-culture/want-to-marry-a-korean-heres-6-things-you-should-know/, https://en.wikipedia.org/wiki/Marriage_in_South_Korea, zdjęcia: grafika google