sobota, 20 czerwca 2015

Święto Smoczych Łodzi

Święto smoczych łodzi, po chińsku Duanwu jie, jest jednym z trzech najważniejszych świąt w Chinach. Obchodzone jest piątego dnia piątego miesiąca chińskiego kalendarza księżycowego. W tym roku wypada ono właśnie dzisiaj. Z okazji tego święta Chińczycy urządzają wyścigi łodzi, wręczają sobie prezenty i jedzą ryżowe przysmaki zawinięte w liście bambusa, czyli zongzi.
Jest to także czas odstraszania złych duchów. Mieszkańcy Państwa Środka wieszają wtedy amulety i puszczają fajerwerki.


zongzi

Skąd właściwie wziął się pomysł na ściganie się wielkimi łodziami ucharakteryzowanymi na smoki? Odnośnie historii wyścigów istnieją dwie teorie- pierwsza odnosi się do epidemii i tragedii, które nawiedzały Chiny setki lat temu. Wyścigi te organizowano na rzece Jangcy aby zbudzić smoka, który miał przynieść urodzaj.
Drugą teorią jest chęć upamiętnienia chińskiego poety Qu Yuana, który w 278r p.n.e miał się ponoć rzucić do rzeki w ramach swojego protestu przeciwko skorumpowanej władzy. Chciano go uratować wypływając na rzekę łodziami.





W smoczych łodziach, których wymiary sięgają nawet ponad 12 metrów bez smoczej głowy i ogona, znajduje się 22 członków  załogi. Tempo wioślarzom nadaje bębniarz, w kierunek siedzący na smoczej głowie nawigator. Wyścigi te zostały w 2009r wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO, oraz rozpowszechniły się poza granice Chin (także do Polski), gdzie uważane są za sport.

Proszę o komentarze :)

___________________
źródła: wikipedia, http://echiny.pl/kultura/swieto-smoczych-lodzi-chinach-%E7%AB%AF%E5%8D%88%E8%8A%82/, http://www.rp.pl/artykul/897026.html, grafika google

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Mirai Nikki [Recenzja]

Po pierwsze  bardzo przepraszam za to, że ostatnio zaniedbuję bloga, ale ostatnie dwa tygodnie szkoły nie należą do najlżejszych. Trzeba poprawiać oceny i pisać zaległe sprawdziany... chyba nie muszę się długo tłumaczyć.

Rok wydania: 2011
Typ: Fantasy, Nadprzyrodzone
Ilość odcinków: 26



Niemniej jednak, dzisiaj postanowiłam zrecenzować jedno z ostatnich anime, jakie obejrzałam, a mianowicie Pamiętnik Przyszłości, czyli Mirai Nikki.
Gra na śmierć i życie? Jest. Zabijanie innych, aby zostać bogiem? Także jest. Ciotowaty (przepraszam za wyrażenie) główny bohater, który nie umie sam nic zrobić i psychopatyczna i tajemnicza główna bohaterka? Happy end? Także obecne.
No cóż, w wielu anime spotkałam się z podobnymi wątkami, Grę na śmierć i życie przerobiłam już na Danganronpie, psychopatyczną główną bohaterkę na Shiki, a szczęśliwe zakończenie,,, na wszystkim innym, No ale pomińmy to i skupmy się konkretnie na Mirai Nikki.



Mirai Nikki opowiada o nieśmiałym, trochę aspołecznym gimnazjaliście Amano Yukiteru. Jest dobrym obserwatorem- zauważa wszystko, co dzieje się w okół niego, a swoje przemyślenia zapisuje w telefonie, który cały czas ma  pod ręką. Dręczony samotnością, zaczyna wyobrażać sobie swój własny świat, w którym główną rolę zajmuje bóg Czasu i Przestrzeni, Deus. Przez niego Yukiteru zostaje wplontany w zabójczą grę, w której poznaje miłość swojego życia. Jego najdoskonalszą bronią jest jego telefon, który zmienia się w pamiętnik przepowiadający przyszłość. 
Gra się toczy, a my zauważmy zmianę w zachowaniu głównego bohatera, który z odcinka na odcinek ze spokojnego chłopca zmienia się w bezwzględnego mordercę, a także kochanka.



Anime powstało w 2011r. ale mimo wszystko bardzo podoba mi się animacja i narysowanie postaci. Bohaterowie są dość szczegółowi, a tła w większości scen są naprawdę porządnie zrobione, przez co anime jest bardzo przyjemne do oglądania. 
Muzyka nie jest najlepsza, według mnie ending zupełnie nie pasuje do treści. Ogólnie jednak da się ją jakość znieść, a opening jest jednym z moich ulubionych. Fabuła jest dość zagmatwana, szczególnie w ostatnich odcinkach, gdzie wiele rzeczy dzieje sie w różnych wymiarach, przez co łatwo można się pogubić. Mimo, że oglądnęłam anime z ciekawością, bo niektóre wątki mnie zaskakiwały, nie jest ono moim ulubionym. 
Twórcy mieli fajny pomysł z tymi pamiętnikami, ale wszystko inne jest za bardzo oklepane. Oglądając serię zdecydowanie zbyt często miałam wrażenie, że już gdzieś coś takiego widziałam, czego nie lubię.


Jeśli kogoś nie rażą powtarzające się wątki o boskiej, śmiertelnej grze i psychopatycznej miłości, to zdecydowanie powinien wziąć pod uwagę oglądnięcie Mirai Nikki. Moja ocena? 7/10.

wtorek, 2 czerwca 2015

Big Bang

Przepraszam za długą nieobecność...

Sądzę, że każdy zna, albo chociaż kojarzy BigBang. Można ich nazwać nawet królami kpopu- są jednym z najpopularnijeszych zespołów w Korei i za granicą, a także moimi pierwszymi gigantycznymi crushami, i idolami. Uwielbiam ich muzykę i naprawdę żałuję, że nie mogłam być z nimi od początku. Niemniej jednak, dzisiaj rzucę okiem na kolejną odsłonę ich comabacku- teledysk do Bang bang bang oraz piosence We like to party.


Na pierwszy ogień pójdzie energetyczne "Bang bang bang", czyli najnowszy teledysk wydany zaledwie wczoraj. Zdecydowanie jeden z moich ulubionych teledysków BigBang i może nawet innych koreańskich zespołów. Poza tym, że na pewno zainwestowano w niego naprawdę dużo pieniędzy, spełnia moje oczekiwania. Piosenka wpada w ucho i sprawia, że nie mogę jej przestać nucić.. eh, ta magia kpopu. G-Dragon, mój BigBangowy bias w czerwonych włosach wygląda naprawdę przecudownie- podobnie zresztą jak reszta chłopców, którzy mimo, że bardzo zmienili się od debiutu, a także od momentu, kiedy ja ich słucham, ale nie ukrywam, że bardzo mi się to podoba.
Ulubione sceny z mv? Trudno wybrać, w końcu jest ich naprawdę wiele... Gdybym jednak musiała wybrać, chyba byłyby to sceny z samochodem, motorami (lub motocyklami, przepraszam, nie znam się). Sceny taneczne miło urozmaicają teledysk, a tancerze i tancerki, no cóż, też przyciągają uwagę.
W teledysku jest pełno wszystkiego- podobnie jak w michi go, lidera lub Bae Bae. Oglądając, czasem nie ogarniałam co właśnie dzieje się na ekranie, albo nie potrafiłam się na niczym skupić, ale można to wybaczyć, skoro reszta mv jest świetna ;)


Gitara na początku nie ubłagalnie kojarzy mi się z wakacjami, które są przecież coraz bliżej. Cała piosenka jest lekka i przyjemna. Czyste i relaksujące wokale chłopców są przeplatane z energetycznym rapem i dźwiękami gitary, co razem jest naprawdę cudownym połączeniem. Piosenka kojarzy mi się z tropikalną plażą i letniskowym miasteczkiem... ah, Big Bang, proszę, przestań! Nie mogę się skupić na nauce. Ogólnie uwielbiam zarówno tą piosenkę, jak i teledysk o którym pisałam wcześniej... początkowo album Big Bang zapowiadał się dość przeciętnie, ale teraz ma szansę stać się jednym z moich ulubionych!

Dziękuję za przeczytanie i proszę o komentarze! :)