Śmierć z przepracowania- w Japonii coś, z czym spotykamy się na codzień.
Pierwszy przypadek tego zjawiska zanotowano w 1969r.
Co ciekawe, nie jest to do końca choroba. Nie można zauważyć jej objawów, a umierają na to zwykle osoby w pełnym zdrowiu, z dużymi ambicjami i planami- jednym słowem ludzie sukcesu. Mimo to, istnieje cecha wspólna wszystkich śmiertelnych przypadków. Duży wpływ na śmierć takiego człowieka wywiera stres i przepracowanie. A skąd tyle stresu i całej reszty? W Japonii najczęstsza jest praca wielogodzinna tzn. ludzie pracują ponad 60 godzin w tygodniu (dla porównania: gdyby przeciętny uczeń w naszym kraju miał codziennie 8 lekcji, uczyłby sie zaledwie połowę tego czasu, bo 30 godzin zegarowych), mają dodatkowo ponad 50 nadgodzin w miesiącu i ponad połowę niewykorzystanych urlopów. Więc wyobraźcie sobie, ile godzin poświęcają na pracę.
Szacuje się, że rocznie umiera z przepracowania nawet 30 tys. Japończyków, w tym ofiarą choroby(jeśli można to tak nazwać) padł także premier Japonii, Keizō Obuchi.
Jakoś nie widzę naszych rodaków spędzających tyle czasu na pracy :) Chyba wręcz odwrotnie, kombinują jak tu niewiele zrobić ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
http://poazjatyckiemu.blogspot.com/