Wczoraj miałam okazję oglądnąć film biograficzny, Ip Man. Choć początkowo nie byłam co do niego przekonana (bo, niestety, większość filmów biograficznych jest po prostu nudnych...), ten jeden totalnie mnie zachwycił - jeśli więc szukacie produkcji inteligentnej, głębokiej, ciekawej i pełnej kung-fu, to zdecydowanie powinniście to zobaczć!
Ip man opowiada historię Yip mana, chińskiego mistrza wushu (rodzaj sztuk walki bronią białą, lub zupełnie bez broni) Wing Chun, żyjącego w latach 1893 do 1972. Ponoć jego najsłynniejszym uczniem, był sam Bruce Lee - ich wzajemny stosunek przedstawiony jest w drugiej części filmu.
Bycie mistrzem kung fu raczej nie należy do najłatwiejszych - samokontrola, ciężkie treningi oraz wiele niebezpieczeństw, tworzą bardzo dużo stresu w życiu wojowników. Yip man'owi udało się jednak tego uniknąć - żył spokojnie i szczęśliwie w miasteczku Fuoshan, miał żonę, kochał to, co robił. Wszystko zmieniło się dopiero w latach 40. XX wieku podczas chińskiej wojny domowej i okupacji japońskiej, wywracając jego życie do góry nogami.
Film skupia się na jego życiu w Hongkongu, bogato przedstawiając tło historyczne, dzięki czemu odbiorca może dowiedzieć się trochę o historii Chin i miasta. Głównymi bohaterami, poza samym mistrzem, są jego uczniowie - pochodzący z różnych warstw społecznych, wykonujący różne zawody. Ich wspólną pasją jest nauka kung fu, dzięki któremu uczą się kontrolować emocje, oraz odkrywają swoje powołanie.
Jeśli chodzi o grę aktorską, to Yip Man w wykonaniu Donnie Yen był wręcz idealny - już pomijam niesamowitą sprawność fizyczną pozwalającą mu na walki (fun fact: matka aktora była mistrzynią sztuk walki, a sam Yen trenował pod jej okiem odkąd ukończył 4 lata), sprawiał wrażenie perfekcyjnego, opanowanego, lecz pełnego mocy wojownika kung fu. Choć poza scenami walki nie miał zbyt wielu ekspresyjnych scen, gra aktorska, w połączeniu z niesamowitym, lekko melancholijnym klimatem, wprowadza nas w całkiem nowy świat Chin w połowie ubiegłego wieku.
Podsumowując, film jest idealną propozycją dla wszystkich fanów współczesnego chińskiego kina, wielbicieli Bruce'a Lee i Jackie Chana, oraz problemów, jakie spotykają każdego z nas, w lepszych czy gorszych okresach historii. Film niesie za sobą wiele głębokich przesłań, które pozwalają nam inaczej spojrzeć choćby na problem przemocy, lojalności i niezależności.
Zachęcam też do oglądnięcia innych części serii o Yip Manie - jestem pewna, że tego nie pożałujecie!
Oglądałam Ip Man 1 i 2 z Donnie Yen w roli głównej. Piękne zdjęcia, te kolory klimat, sam aktor pasował mi do roli. Nawet mały Bruce Lee się pojawił(słodziak:)) Polecam warto obejrzeć.
OdpowiedzUsuń