Wszystkie osoby, które wybierają się do tego kraju, muszą wiedzieć, że w połowie sierpnia, najcieplejszego miesiąca roku zaczynają się trzęsienia ziemi.Oczywiście będąc już na miejscu nie należy się bać- cała Japonia jest zbudowana tak, aby pod ich wpływem, czyli niemalże codziennością budynki się nie zawaliły.
Generalnie(chociaż o tym dowiaduje się na gruntownych szkoleniach co robić w czasie trzęsień ziemi), obowiązują generalne zasady zachowania: jeżeli budynek kiwa się na boki, można się zrelaksować (oczywiście nie dosłownie ;))- oznacza to, że epicentrum trzęsienia znajduje się daleko od nas. Jeśli natomiast nagle wszystko zaczyna lecieć z góry na dół ( tzw.tapnięcie)...no cóż, można zacząć panikować- wtedy znajdujemy się w epicentrum.Wszystko to dzieje się bardzo szybko, w sekundach, a o podjęciu dalszych działań decyduje siła trzęsienia. Bardzo często jednak mają one siłę 3-4 stopni i nie należy się nimi za bardzo przejmować.
Co ciekawe ( chociaż, gdy zastanowić się głębiej, to logiczne), trzęsienie ziemi odczuwa się jedynie w budynkach i na ulicy, a nie w środkach transportu, a mimo to wszystkie japońskie pociągi (shinkanseny) zatrzymują się dopóki specjalne maszyny nie sprawdzą czy nie zostały one w jakiś sposób uszkodzone- wtedy najczęściej są odwołane albo spóźnione.
Jadąc do Japonii nie zdziwmy się, że ludzie nie podają sobie rąk- zastępuje to ukłon, którego głębokość zależy w ogromnym stopniu od hierarchii. Ukłon, który wielu osobom kojarzy się właśnie z tym krajem, wyraża powitanie, pożegnanie, podziękowanie, a nawet przeprosiny- czyli wiele form grzecznościowych w jednym geście ;).
Ogólnie w Japonii wszelki dotyk nie jest na miejscu. Żadnego przytulania na ulicy, żadnego całowania się ani nawet trzymania za ręce( chociaż wśród młodych ludzi można to zobaczyć).
Jeszcze kilka lat temu, gdy znajomy mojej mamy odwiedził ten kraj, nie było nic po angielsku- wszystkie nazwy stacji kolejowych, informacje, nawet menu w restauracji było napisane tylko i wyłącznie znaczkami. Teraz, jako że świat idzie do przodu, i angielski stał się językiem- można by powiedzieć- międzynarodowym, w coraz większej ilości miejsc możemy natrafić na ''normalne'' literki. A zatem wysiadając na stacji w Tokio lub Kioto nie musimy martwić się czy już dojechaliśmy tam gdzie chcieliśmy, bo bez problemu, nawet z nikłą znajomością japońskiego dowiemy się gdzie jesteśmy . Jeżeli informacji nie zobaczymy po angielsku, z pewnością pod japońskimi słowami napotkamy zapis fonetyczny, co jest naprawdę wielką pomocą dla obcokrajowców.
I tu pojawia się problem, oraz kolejna różnica kulturowa.
Japończycy, mimo, że angielskiego uczą się już od podstawówki, w większości nie potrafią (a może to nie w tym rzecz? ) się dogadać, a jeśli już to ciężko ich zrozumieć. Łatwiej zatem pokazać na mapie gdzie chce się dotrzeć, a Japończyk (uwaga!), jeśli sam nie będzie znał odpowiedzi, będzie tak długo pytał się innych, póki nie otrzyma prawidłowego stwierdzenia.Gdy natomiast mamy do czynienia z człowiekiem, który orientuje się w terenie, gotowy jest nawet nas odprowadzić do miejsca do którego chcemy się dostać, podczas gdy w Polsce byłoby to nie do pomyślenia!
Kilka widoków Japonii:
Mam nadzieję że post był ciekawy :)
Proszę, oczekujcie kolejnej części, którą napiszę w najbliższym czasie + do tego bloga dołączy nowa autorka :)
Dziękuję za wejście i prosze o komentarze! <3
Oh nie wiedziałam,że istnieje nawet taki blog jeszcze o Azji :3 nie zważając na treść od razu zaobserwowałam, bo Azja to również moje marzenie :* Blog bardzo ciekawy, podobają mi się informacje tutaj zamieszczane :D Co do życia w Japonii marzę o tym, aby chociaż na tydzień móc tam pomieszkać, mam nadzieję, że moje marzenie kiedyś się spęłni :):)
OdpowiedzUsuńyukarinosekai.blogspot.com