W stolicy, Seulu możemy przejechać się metrem- niby nic takiego, bo w Polsce także je posiadamy (jakie by nie było, to zawsze metro...).
Każda linia (po koreańsku hoson) oznaczona jest innym kolorem- wszystko po to, aby obcokrajowcom łatwiej było się zorientować co i jak. Dodatkowym udogodnieniem są dwujęzyczne tablice informacyjne- po koreańsku i po angielsku. Ale przecież to normalne że spotykamy się z angielskimi zwrotami na codzień, a szczególnie w miejscach publicznych, prawda? No cóż, w krajach azjatyckich nie jest to wcale takie oczywiste...
Chcąc pojechać seulskim metrem, nie trzeba mieć nieskończonej ilości gotówki- bilety są stosunkowo tanie, bo osoba dorosła za przejazd 10km musi zapłacić 1000W, a dzieci jeszcze taniej.
Kolejna różnica- w Korei cena biletu zależna jest od ilości przejechanych kilometrów. Porównując do, powiedzmy, MPK w Polsce, dochodzę do wniosku że jest to znaczenie lepszy system: nie trzeba się martwić, kiedy autobus utknie w korku, że musimy kupować kolejny bilet.
Taaak, porównuję metro do MPK...ale pomińmy ten fakt ;).
Każde kolejne przejechane 5km kosztuje 100W.
Jeśli ktoś z was kiedykolwiek jechał polskim metrem czy pociągiem, wie pewnie, że zobaczenie któregoś z tych pojazdów na stacji punktualnie jest... co najmniej trudne (a przynajmniej niezwykłe). I kolejna różnica: W Korei w 2012r wszystkie pociągi, w całym roku spóźniły się łącznie tylko o 60 sekund(!!!). Minutę. Tak, dokładnie.
Już po tym można poznać, że koreańska (ale także japońska i chińska) komunikacja miejska jest na dośc wysokim poziomie.
dałabym na prawdę wiele, żeby móc na codzień jeździć takim koreańskim metrem i mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości to marzenie się spełni! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz