środa, 23 grudnia 2015

Świąteczna playlista KPOP!

Mimo, że mamy już 23 grudnia, przez iście marcowo-kwietniową pogodę, kompletnie nie czuć tej magicznej, zimowej atmosfery, którą tak uwielbiam. Mam nadzieję, że po przesłuchaniu moich propozycji świątecznych piosenek, chociaż na chwilę poczujecie grudzień i zimę.

Od razu chciałabym Wam życzyć spokojnych, wesołych i zdrowych Świąt Bożego Narodzenia, a także szczęśliwego Nowego Roku. Mam nadzieję, że spełnicie wszystkie swoje marzenia, zobaczycie swoich największych idoli na koncertach i nie tylko, będziecie odnosić sukcesy w życiu zawodowym, w szkole. Życzę Wam dużo szczęścia i miłości i mimo wszystko, ciepłej, rodzinnej atmosfery na Wigilię.
No i mam nadzieję, że będziecie czytać mojego bloga przez kolejny rok i że moje posty okażą się dla Was ciekawe :)
Wesołych Świąt!

1. F(x)- wish list


Wesoła, świąteczna piosenka, jedna z tych, które fajnie się słucha podczas zimowego spaceru. Wokale dziewczyn są cudowne, dlatego ta piosenka jest taka idealna. No po prostu nic dodać, nic ująć. Podoba mi się też muzyka, pod którą śpiewają dziewczyny, szczególnie początek, który nie wiedzieć czemu kojarzy mi się z padającym śniegiem.

2. B1A4- Its Christmas Time


Naprawdę żałuję, że nie ma do tej piosenki teledysku, bo dzięki "Its Christmas Time", B1A4 ponownie mnie zainteresowali, sprawiając, że przesłuchałam ich wszystkie piosenki. Po prostu kolejna, skoczna i kolorowa nutka o świątecznej miłości, ale jednak ma w sobie coś oryginalnego, czego nie mają inne grudniowe melodie <3

3. Girls Generation TTS- Dear Santa


Nie podoba mi się początek tej piosenki, chociaż na pewno słychać w nim idealnie mozliwości głosowe dziewczyn. Kiedy jedna dałam GG szansę i posłuchałam dalej, ich głosy po prostu mnie zaczarowały. Teledysk jest naprawdę świąteczny i uwielbiam oglądać te wszystkie choinki, spadający śnieg i prezenty, których niestety nie potrafię sobie wyobrazić w polskiej pogodzie.  Uwielbiam "Dear Santa"!

4. GOT7- Confession Song


Początek tej piosenki kompletnie nie jest świąteczny, ale na szczęście potem wszystko nabiera bardziej magicznej atmosfery. Swoją drogą, sposób, w którym GOT7 przyprowadzili dziewczynę na randkę wygrał wszystko! Co prawda sala gimnastyczna nie jest szczególnie świąteczna, ale na szczęście chłopcy postawili tam piękną choinkę i prezenty, wprawiając nas w całkowicie świąteczny nastrój!

5. Lee Monsae & Roy Kim- This Christmas 




Teledysk do tej piosenki nie jest szczególnie świąteczny, ale chociaż pokazuje nam, że nie jesteśmy jedynym krajem, w którym grudzień wygląda jak kwiecień ;) A przy okazji możemy pooglądać trochę ulic Korei, przedstawionych w ciekawy sposób.


Mam nadzieję, że tegoroczna świąteczna playlista Wam się podoba :)
Jeszcze raz życzę Wam Wesołych Świąt! <3
Dziękuję, że czytacie mojego bloga ^^

czwartek, 17 grudnia 2015

Grudniowe festiwale w Tybecie i Tajlandii

Nigdy nie interesowałam się jakoś szczególnie tybetańską kulturą, ale ostatnio przypadkowo natrafiłam w telewizji na film o tym kraju i... zakochałam się!
Tybetańska kultura przetrwała wiele wieków i nadal jest tak samo piękna i interesująca. Mimo, że chińskie władze starają się ją zniszczyć, a z Tybetańczyków zrobić Chińczyków, ich język i kultura są nadal żywe i trzeba je poznawać!
A co do Tajlandii- nie miałam okazji jeszcze zobaczyć tego kraju, ale z opini osób, które tam były wiem, że jest on naprawdę piękny i dobrze przyjrzeć się jego kulturze trochę bliżej!

1. Ganden Ngacho Fest Tibet



25 dnia dziesiątego miesiąca księżycowego, odbywa się w Tybecie Ganden Ngacho Festival, zwany też " Butter Lamp Fest", czyli w wolnym tłumaczeniu "Fesiwal Małowych Lamp".
Ten dzień jest upamiętnieniem śmierci Lamy Tsongkhapy, który był jednym z prekursorów tybetańskiego buddyzmu.
W ten dzień Tybetańczycy zapalają świeczki i kładą je na dachach domów, lub we wnętrzach świątyń. W Lhasie, stolicy Tybetu, w nocy odbywają się ceremonie, pełne cudownego światła świec.
Rodziny tybetańskie, w ten dzień spotykają się razem, aby ugotować tradycyjne danie, Bhatuk( Jest to zupa ze specjalnymi pierożkami.). Dodatkowo przez cały dzień, można uczestniczyć w religijnych, buddyjskich ceremoniach i modlitwach, które odbywają się w świątyniach.

2. The exorcism Festival


Jest to tybetański nowy rok. Festiwal odbywa się w Potala Palace w Lhasie, stolicy kraju. Podobnie jak w innych wschodnich kulturach, Tybetańczycy w ten dzień pragną oczyścić swoją duszę ze wszystkiego, co złe i zastąpić ją pozytywnymi wartościami. W świątyniach organizowane są wielkie tańce, mające przegonić duchy i złe moce, a rodziny, chcą wyzbyć się wszystkich złych emocji, sprzątają cały dom, wyrzucając to, co nie potrzebne.W pierwszą noc festiwalu, każda rodzina będzie wykonywać obrzędy, związane z przeganianiem złych duchów.

3.River Kwai Festival


Ten festiwal odbywa się co roku w Tajlandii. Przez te kilka dni w roku, most, znajdujący się na rzece Kwai staje się obiektem zainteresowania wszystkich osób, Podczas festiwalu mamy okazję załapać się na show światła i dźwięku (Sound & Light Show), dzięki któremu możemy podziwiać piękne, kolorowe fajerwerki i pokazy z udziałem wody, a także poduczyć się historii, przenosząc się w czasie do II wojny światowej, kiedy most ten został wybudowany przez jeńców wojennych i przymusowych robotników z sąsiednich krajów.

4. Hill Tribe Culture and Sunflower Festival


Jest to jeden z największych festiwali, pozwalający odkryć oryginalną kulturę wielu mniejszych i większych tajskich wiosek. Znajdziemy tu starożytne plemiona Akha, Lahu, Lisu i Yao, a także wiele innych. Festiwal odbywa się w północno zachodniej części prowincji Chiang Rai, przy granicy z Myanmarem. Jest on jednym z tych festiwali, o których raczej nie dowiemy się będąc w Polsce, ani nie mając bardzo głębokiego kontaktu z Tajską kulturą, mimo że festiwal naprawdę zasługuje na uznanie. Podczas imprezy można oglądnąć spektakl przedstawiający tradycyjne tajskie obrzędy, stroje narodowe, a także zwyczajne życie mieszkańców plemion. W okresie, w którym odbywa się festiwal w Tajlandii zakwitają wielkie słoneczniki, co dodatkowo nadaje świętu niesamowitego charakteru.

5. Isaan Kite Festival


W czasie, kiedy Tajskie wiatry przybierają na sile, ludzie znajdują czas, aby puszczać przepiękne, ręcznie robione latawce, nie przejmując się zmianą warunków klimatycznych. Pierwszy festiwal tego typu odbył się w 1986r i jego tradycja jest podtrzymywana do tej pory. Niemal każda osoba mieszkająca w Isaan wykonuje swój latawiec, aby potem, wraz z przyjaciółmi i rodziną, puścić go w niebo.


Który festiwal wydaje się Wam najbardziej interesujący? W których chcielibyście wziąc udział? :)
podzielcie się swoją opinią w komentarzach! To naprawdę mnie motywuje do dalszego pisania! :)


_______________
źródła: http://asia-backpackers.com/december-festivals-in-thailand/, http://www.chinahighlights.com/festivals/tsongkhapa-festival.htm, http://www.tibetguru.com/tibet-festivals/,

środa, 9 grudnia 2015

ONE OK ROCK "35xxxv" Deluxe Edition [recenzja płyty]

Przypominam o fanpage na facebooku ^^

Wczoraj idąc sobie spokojnie po Empiku, natrafiłam na coś przez co prawie zemdlałam. Na najwyższej półce, tuż na lini mojego wzroku, zobaczyłam najnowszą płytę mojego ukochanego japońskiego zespołu One Ok Rock.  Nie chcę nawet mówić, jak bardzo fangirlowałam. Oczywiście pomimo, że przyszłam do sklepu po zupełnie coś innego, musiałam ją kupić- w końcu nie często w sklepach zdarzają się japońskie płyty, prawda? ;)

Ogólnie uwielbiam tą płytę i moim zdaniem, jest to jedna z lepszych CD One Ok Rock. Każda piosenka opowiada jakąś historię i jest naprawdę dobra muzycznie- każdy z utworów ma swoją niepowtarzalną nutę i nie można się nudzić podczas jej słuchania.

Płyta i moja piękna podłoga ;)
Osobiście ze wszystkich piosenek najbardziej podoba mi się Take me to the top, Decision, One by One, Cry on i Fight the night, chociaż wszystkie są cudowne.

(przepraszam za okropne światło :c)
Te cudowne 15 piosenek, jest w stanie nas zająć na ponad 40 minut i naprawdę, nie będzie to stracony czas. Jeśli lubicie OOR i ogólnie jrock, myślę, że naprawdę warto zainwestować w to cudo :) Płyta zaczyna się tytułowym trackiem, 35xxxv, który na początku jest spokojny, ale z czasem przeradza się w genialny i intrygujący kawałek, który, przynajmniej wg mnie jest idealną "reklamą"tej płyty. Kiedy już rozgrzejemy się z intro, od razu usłyszymy elektryzujący głos Taki, który sprawił, że moje serce zaczęło bić trochę szybciej.
Następną piosenką jest Cry Out, której tekst jest naprawdę smutny i tragiczny, ale mimo to idealnie komponuje się  z reszta płyty. Perfekcja i profesjonalizm One Ok Rock towarzyszy nam przez całą płytę, czego, oczywiście, można się było spodziewać ^^
Album kończy się piosenką The Way Back, która jest jedną z moich ulubionych piosenek, nie tylko od One Ok Rock.



Oczywiście, bardzo polecam kupić płytę, ale jeśli ktoś nie ma takiej możliwości, to warto chociażby posłuchać ich albumu, bo zespół jest naprawdę świetny!


Co sądzicie o One Ok Rock? ^^

środa, 2 grudnia 2015

MAMA Mnet Asian Music Awards + 3 moje ulubione występy MAMA 2015

Jak pewnie wiecie, dzisiaj w Hong Kongu odbyła się gala MAMA. Myślę, że nie ma sensu wypisywać zwycięzców, bo znajdziecie to na każdej stronie, chociażby na tej oficjalnej (tutaj), więc skupię się raczej na opowiedzeniu czym jest tam gala i kiedy powstała, a także pokażę Wam moich faworytów. Mam nadzieję, że ten post się Wam spodoba i, może okaże się trochę pomocny ;)



Mnet Asian Music Awards miała swój początek dość dawno, bo w 1998r. Początkowo nazywała się Mnet Music Video Deasang. Obecną nazwę otrzymała dopiero w 2009r i jest jednym z największych azjatyckich festiwali muzycznych. W 2010 odbywała się w Macau, w 2011 w Singapurze, a od 2012- 2015 w Hong Kongu. 
Nie jest to jednak tylko azjatycki festiwal. MAMA odbywa się na całym świecie, na wszystkich kontynentach i czasem nazywana jest globalnym festiwalem. Jedną z idei MAMA jest zachęcenie fanów kpopu do wspólnej zabawy i danie im możliwości poznania nowych znajomych z podobnymi zainteresowaniami. Idąc tym tropem, motto wydarzenia jest niezwykle adekwatne (no i bardzo prawdziwe!)- Music Makes One.

Istnieje naprawdę wiele kategorii nagród. Tegorocznych zwycięzców znajdziecie w linku na samej górze posta. Jest to bardzo licząca się nagroda i znaczy bardzo dużo zarówno dla samych wykonawców, jak i ich fanów. Fani mogą głosować na swojego faworyta w określonym terminie- nie muszę mówić, że kiedy on wygrywa, jest się niezwykle dumnym- tak było dzisiaj w moim przypadku!

Mam kliku faworytów- mam na myśli najlepsze występy na tegorocznej gali, bo z wynikami nie chcę dyskutować- i tak się ich nie zmieni ;)
(kolejność przypadkowa)

1. PSY- Daddy

Nie jestem szczególną fanką PSY, ale ten występ był naprawdę profesjonalny. Polecam zobaczyć go w całości tutaj . Choreografia na samym początku zwaliła mnie z nóg. Genialny pomysł, aby urozmaicić swój występ i podnieść jego poziom do naprawdę światowej klasy (chociaż PSY już jest w światowej klasie ;)). Oprócz chwytliwej piosenki, wydaje mi się, że to własnie taniec jest najmocniejszą stroną tego występu- nie ma żadnych pomyłek, tancerze synchronizują się z niesamowitą precyzją... no cóż, jest to jedna z najważniejszych gal, więc to nie dziwne, że poziom występów musi być wysoki!

2. BIG BANG- BANG BANG BANG

(przepraszam, ale Blogger się na mnie obraził----> link do występu )

Występ Królów był naprawdę fenomenalny. Mimo braku jakiejś skomplikowanej choreografii, Big Bang pokazał na gali prawdziwą energię i skutecznie potrafił rozbudzić tłum. Outfity chłopców też bardzo mi się podobają <3 Ogólnie, wydaje mi się że występ Bangów był jednym z bardziej dynamicznych występów na MAMA i między innymi dlatego tak bardzo ich kocham <3

3. CL- Hello Bitches


Byli już Królowie, to teraz najwyższy czas na Królową. CL pokazała występ pierwszej klasy i zadbała o wszystkie szczegóły. Po obejrzeniu teledysku do tej piosenki, nie byłam szczególnie przekonana, ale teraz mogę z całą pewnością stwierdzić, że jest to jedna z moich ulubionych piosenek Chaerin. Podoba mi się też połączenie The Baddest Female z Hello Bitches, bo obydwie piosenki idealnie do siebie pasują. A więc, Where all my bad girls at?


wybrałam tylko 3 występy, ale tak naprawdę wszystkie były tak idealne, że nie wiem co mogę powiedzieć. Tegoroczna MAMA była naprawdę idealna. Gdybym mogła tam być na żywo, nie potrzebowałabym nic więcej. Mogę się założyć, że to byłby najlepszy dzień mojego życia.
Naprawdę ciężko wybrać 3 najlepsze występy, więc może powinnam trochę zmienić treść posta- są to po prostu, można by powiedzieć, trzy reprezentacyjne występy gali, ale całą resztę możecie oglądnąć tutaj :)

Jakie są Wasze ukochane występy? ^^

niedziela, 22 listopada 2015

Koreański Hanbok

W Korei Południowej- Hanbok. W Korei Północnej- Joseon-ot, to tradycyjny koreański strój, ubierany na festiwale lub imprezy narodowe. Pomimo, że nazwa w dosłownym tłumaczeniu oznacza "Koreańskie ubranie", dzisiaj jest postrzegana bardziej jako strój z dynastii Joseon, która trwała przez 5 wieków- od 1392r, do 1897r. Początkowo strój damski i męski był taki sam, ale z czasem zaczęto je rozróżniać.




Górna część to jeogori, jest ona podobna do bluzy z długimi rękawami, które są nieco dłuższe w męskiej wersji. Żeński hanbok zawiera spódnicę, nazywaną po koreańsku chima, a męski workowate spodnie, baji i tradycyjną czapkę, gat.
Hanbok jest prostym strojem- nie zobaczymy w nim żadnych niepotrzebych zdobień ani wzorów. Tradycyjnie stój nie ma kieszeni, a materiały, z jakich jest zrobiony są gładkie i kolorowe.

Jeogori


Jak wspomniałam, Jeogori to górna część hanboku. Składa się m.in z dongjeongu, czyli białego kołnierzyka o kwadratowym kształcie, który przypina się na górnej części jeogori. Oprócz tego znajdziemy tam goreum, czyli materiałowy pasek, który zawiązuje jeogori. Kobieca część ubrania może także mieć kkeutdong, czyli dodatkowy, kolorowy mankiet znajdujący się na końcu rękawów.
Tradycyjnie goreum było krótkie i obcisłe, jednak teraz jest dosłownym przeciwieństwem- szerokie i wygodne, gwarantujące komfort poruszania się.

Chima


Ta spódnica jest nazywana także sang albo gun. Halka, znajdująca się pod spódnicą nazywa się sokchima. Oryginalnie była wykonana z prostokątnego materiału. W pasie chima jest przewiązywana szerokim kolorowym paskiem,

Baji


Baji odnosi się do dolnej części męskiego hanboku- tak właśnie formalnie nazywają się te workowate spodnie. Pierwotnym zamysłem stworzenia takiego stroju było to, aby hanbok był wygodny do siedzenia na podłodze- jak wiecie, Koreańczycy siedzą na podłodze (poduszkach) podczas jedzenia.

Po


Słowem Po określa się wierzchnią część hanboka, płasz. Był to popularny element stroju w epoce Trzech Królestw i trwał aż do późnej epoki Joseon. Sam Po nie chroni jednak przed zimnem, więc wymyślono ciepły płaszcz zwany durumagi.

Jokki i Magoja


Jokki jest rodzajem kamizelki, a Magoja płaszcza. Pomimo że obydwa te elementy zostały stworzone w epoce, w której Korea była pod znacznym napływem kultury z innych wschodnich państw, uznaje się je za tradycyjną część koreańskiego stroju. Magoja była początkowo tylko elementem męskiego stroju, ale z czasem zyskała status unisex i często jest ubierana, aby hanbok wyglądał trochę bardziej stylowo. Męska magoja jest jednak trochę dłuższa.
Generalnie jest to pasek zrobiony z jedwabiu, przyozdobiony bursztynowymi guziczkami.

Hanboki dla dzieci


Dzisiaj tradycyjne hanboki są noszone przez dzieci tylko podczas uroczytstości takich jak Nowy Rok, albo pierwsze urodziny. Jest to niezwykle kolorowy strój, kiedyś noszony głównie przez małych chłopców.
Nazywa się go też obangjang durumagi, co znaczy "płasz pięciu kierunków". Hanbok ten jest często noszony w komplecie z czapką, bokgeon,



Mam nadzieję, że post Wam się podobał i chociaż trochę zaciekawił ^^
Proszę o komentarze!
____________________
źródła: wikipedia.pl, wikipedia.eng

sobota, 14 listopada 2015

Bloody Monday/ Krwawy Poniedziałek [Recenzja]

Trochę czasu zajęło mi, zanim obejrzałam Bloody Monday, ale to wyłącznie dlatego, że miałam naprawdę dużo nauki i znalezienie czasu na cokolwiek innego graniczyło  z cudem. Niemniej jednak, recenzja wreszcie jest i mam nadzieję, że zachęci ona Was do oglądnięcia tej cudownej dramy :)


Ta japońska drama, nakręcona w 2008r na podstawie mangi o tym samym tytule, już od samego początku podbiła serca fanów w Japonii, a także w innych krajach.
W Rosji rozprzestrzeniono wirus, który dosłownie zmiótł rosyjskie miasteczko z powierzchni ziemi. Nikt nie wie, dlaczego to miasto było celem, ani jak to się stało, że wirus rozprzestrzenił się na tak dużą skalę. Po pewnym czasie japońskie władze odkrywają, że podobna sytuacja może się zdarzyć w Tokio. THIRD-i to jednostka powołana do walki z terroryzmem, który zaczyna się rozprzestrzeniać. 
Do jednostki dołącza genialny, młody haker Fujimaru, gotowy ratować życie swoich przyjaciół i ochraniać miasto jak najlepiej się da. 





Bloody Monday to pierwsza japońska drama jaką widziałam i jeden z najlepszych seriali z którymi się spotkałam. Pomimo zaledwie 11 odcinków, seria trzyma w napięciu aż do samego końca, a akcja szybko się rozwija, jednocześnie sprawiając, że nie jesteśmy się w stanie oderwać od fabuły. Trochę kryminału, szczypta dramatu i odrobina akcji fundują nam genialne połączenie, idealne na jesienne wieczory, poranki... a także każdą inną porę! ;)


Na uwagę zasługują tutaj aktorzy, których gra jest po prostu świetna- nie było tu żadnej sztuczności ani kiczu. Fujimaru (Miura Haruma), spisał się naprawdę dobrze, jako młody haker- czułam jego emocje, czułam, że zależy mu na życiu jego siostry, a w jego oczach widziałam ból, który towarzyszył mu w tak wielu chwilach, widziałam, jak bardzo skupia się podczas włamywania się do systemów... było po nim widać, że zna się na rzeczy (mimo, że prawdopodobnie tak nie było ;)). Dzięki tej roli Haruma został jednym z moich ulubionych aktorów i z całą pewnością oglądnę inne filmy w których grał.
Kolejną genialną postacią, którą pokochałam od początku, był lider grupy terrorystycznej, J (Hiroki Narimija). Postać lidera jest zagrana fenomenalnie- jest on odpowiednio dziwny, trochę niezrozumiały i święcie przekonany, że to właśnie on powinien zostać bogiem. Przekonujemy się jednak, że nie do końca jest zły i pomimo swoich niezdrowych ambicji, chyba naprawdę polubił Fujimaru, swojego wroga.
No, ale nie zapominajmy o kobietach. Wśród postaci płci pięknej, zdecydowanie najlepiej w swoją rolę wcieliła się Maya Orichaya (Michiko Kichise), której postać, hiporkytka, działająca na dwa fronty rozkręcała akcję dramy- szczerze powiedziawszy, bez niej serial nie byłby taki ciekawy. 


Jak wspominałam, to moja pierwsza japońska drama, ale wiem, że nie będzie moją ostatnią. Uwielbiam seriale w których coś się dzieje i przy których mogę zapomnieć o rzeczywistości, a Bloody Monday zdecydowanie do nich należy. 
Jest to jedna z niewielu serii, w których nie zauważyłam sztuczności- wszystko było w stu procentach prawdziwe i może właśnie dzięki temu takie emocjonujące.
Oprócz wciągającej fabuły, panowała w niej duża spójność i logika, co jest naprawdę niezbędne przy serialu pełnym kryminalnych zagadek. 
Bardzo podobały mi się widoki, jakie pokazywał nam serial- wysokie budynki Tokio, ulice, zwyczajne życie.
Oglądając Krwawy Poniedziałek zdałam sobie sprawę, jak łatwo jest zniszczyć ludzkość.. nie zrozumcie mnie źle- chodzi mi po prostu o to, że nie jest to nic trudnego, gdyby chcieć i w sumie trochę mnie to przeraziło. 

Ogólnie, bardzo polecam tą dramę!
Proszę o komentarze i Wasze opinie! :) 

niedziela, 8 listopada 2015

Tatuaże w Korei

Mimo że stosunkowo niewielu koreańskich idoli decyduje się na tatuaż, nie jest to widok specjalnie szokujący. Ot, tatuaż jak tatuaż.
W Europie, pomimo niechęci starszego pokolenia do tego typu ozdób, tatuaż jest spotykany na każdym kroku, na porządku dziennym. Nie jest to nic dziwnego i nie ma specjalnych problemów ze zrobieniem sobie na ciele dowolnego obrazka- wystarczy mieć ukończone 18lat, a i to nie zawsze jest warunek.
Jak pewnie większość z Was zdążyła zauważyć, w Korei panuje dużo większa cenzura niż w krajach zachodnich- dotyczy wielu dziedzin życia, w tym też właśnie wszelkiego rodzaju obrazków na ciele.


Podczas gdy na zachodzie salonów tatuażu i piercingu nie brakuje i właściwie każdy może zajmować się tą profesją, w Korei to wcale nie jest takie łatwe. Tatuowanie jest tam uważane za zabieg medyczny, więc może być wykonywane tylko w specjalnych klinikach, przez lekarzy posiadających odpowiednie papiery- nie muszę chyba mówić, że to naprawdę niewielki procent ludzi. W końcu nie każdy ma w sobie tyle motywacji, aby ukończyć długoletnią szkołę medyczną i jako specjalizację wybrać zawód tatuażysty- no i co wtedy powiedziała by rodzina?




Tak naprawdę jedynymi ludźmi w Korei, jakich możemy zobaczyć z tatuażami są artyści, muzycy, gangsterzy i, oczywiście, turyści. Wiadomo, że świat pędzi do przodu i pewnie koreańskie zwyczaje także szybko sie zmieniają, ale taka kolej rzeczy gościła w tym kraju przez naprawdę długi czas. Fakt, że przeciętni Koreańczycy rzadko decydują się  na tatuaż wiąże się też z cenzurą- tatuaże w pracy, a nawet w telewizji, czy na innych publicznych wystąpieniach są  zabronione. Prawdopodobnie wiąże się to głównie z tym, że wiele z tych kolorowych ozdób pochodzi od nielegalnych, tak zwanych underground'owych tatuażystów, którzy nie do końca legalnie parają się z tą profesją- chcą czy nie, jest to łamanie prawa, a na tak jawne sprzeciwienie się przepisom poprzez robienie sobie tatuażu, media nie mogą sobie pozwolić. Może zdarzyło Wam się kiedyś oglądać jakiś program z wytatuowanymi idolami? Jeśli program był emitowany w koreańskiej telewizji możecie być pewni, że tatuaż albo będzie ocenzurowany tak zwaną "mozaiką", albo schowany pod ubraniem...


Jeśli jednak chce się wykonać tatuaż w Korei, nie potrzeba specjalnej zgody. Jeśli nie ma się zamiaru płacić ogromnych pieniędzy za zabieg w klinice, oczywiście można skorzystać z usług underground'owych tatuażystów- najlepiej z tych poleconych, którzy swoje salony mają w zwykłych mieszkaniach, albo przejezdnych, którzy po zrobieniu kilkunastu obrazków znowu ruszają w drogę do innego kraju. A co na to prawo? No cóż, nikt nie sprawdzi skąd masz ten tatuaż, szczególnie, jeśli jesteś turystą. Lepiej jednak nie chwalić się na prawo i lewo, że właśnie wyszedłeś z salonu tatuażu od pana Kima- raczej nie powinno mówić się publicznie, że tatuaż zrobiło się w Korei.

Co o tym sądzicie?
Czy chcielibyście mieć/ macie tatuaż? Proszę o komentarze :)

_________________
źródła: www.eatyourkimchi.com, wikipedia.pl

środa, 28 października 2015

Kult zmarłych po azjatycku

Już za kilka dni wybierzemy się na cmentarz, aby pomodlić się do naszych przodków. Pomyślałam, że fajnie byłoby napisać o zwyczajach pogrzebowych (no cóż, w naszej kulturze to dość mroczny klimat, ale uwierzcie, nie wszędzie tak jest) w kilku azjatyckich krajach :)
Mam nadzieję, że post Wam się spodoba :)
Jeśli tak, proszę o komentarze ^^

WIETNAM


Kult zmarłych od wieków jest zakorzeniony w ludzkiej kulturze, a w Wietnamie jest to bardzo ważny element, wywodzący się z tradycji konfucjańskiej. Panuje tam przekonanie, że dusza ludzka jest nieśmiertelna, a także, że świat rzeczywisty w którym żyjemy jest ściśle związany ze światem zmarłych- wg kultury Wietnamu, są oni wśród nas. Wietnamczycy bardzo poważnie traktują to stwierdzenie. Kiedy ktoś umiera, w domu rodzinnym zostaje postawiony na jego cześć ołtarz ze zdjęciami zmarłego i ważnymi dla niego przedmiotami. Na ołtarzyku składa się również ofiary, a także pozostawia posiłki i owoce.
Wietnamczycy wierzą, że zmarli czuwają nad nimi i ich domem, a także powinni odwodzić ich od złych uczynków.

CHINY


Chińskie święto zmarłych jest w pewnym stopniu podobne do tego, które znamy. Rodzina zbiera się razem, by uporządkować groby przodków.Co ciekawe, używają do tego gałązek wierzby, bo wg ich wierzeń, drzewo to odstrasza złe moce. Kiedy grób jest już wysprzątany, składa się na nim jedzenie i kwiaty, a także pali papierowe pieniądze- podobnie jak kiedyś w Egipcie lub innych krajach, ma to zapewnić bogactwo także po śmieci.
Ale to nie wszystko.
W Chinach jest też drugie święto zmarłych.. W czasie Zhongyuan Jie, zwanego także Festiwalem Głodnych Duchów, przyjmuje się do swoich domów dusze zmarłych i zjada z nimi posiłek. Tutaj także pali się banknoty w kopertach z wypisanym na nich imieniem zmarłego. Rodzina spotyka się, aby wspólnie się pomodlić. Dokładnie dwa tygodnie po tym, rodzina zapala na rzece papierowe łodzie i latarnie, które mają wskazywać zmarłym drogę do nieba.

JAPONIA


Japońskie święto zmarłych, O-bon, sięga jeszcze 563r p.n.e. Jest to oficjalne święto państwowe, obchodzone w okolicach 10-15 sierpnia. Według wierzeń, to właśnie w te dni dusze zmarłych zstępują z niebios, aby odwiedzić swoich krewnych. Aby duch znalazł odpowiedni dom, robi się poświęcone mu ołtarzyki, a drzwi wejściowe przyozdabia lampionami. Jest to także czas odprawiania modłów w świątyniach i składania zmarłym ofiar z miseczek ryżu. Świętu towarzyszą także tańce duchów- bon odori, wykonywane na ulicach. Uczestniczyć w nich może każdy- chodzi przecież o to, aby uczcić zmarłych. Na zakończenie święta, niebo rozświetla się milionem fajerwerków.

TAJLANDIA 


Tajskie święto duchów trwa trzy dni i zawiera w sobie także dwa inne święta. Ludzie, podobnie jak w Halloween, ubierają straszne maski i biorą udział w procesji. Najważniejszym wydarzeniem w pierwszy dzień jest parada Phi Ta Khan, której uczestnicy ubierają charakterystyczne maski z dużymi nosami, zrobione z pnia drzewa kokosowego oraz łupin kokosa. Stroje są bogato przyozdobione i bardzo kolorowe. Parada ma na celu poproszenie bogów i zmarłych o deszcz i obfite plony. Drugi dzień jest pełen konkursów tanecznych, oraz na najlepsze przebranie, a jego podsumowaniem jest wspaniały pokaz fajerwerków. Ostatni dzień spędza się w świątyni, słuchając trzynastu buddyjskich kazań recytowanych przez mnichów.


_______________________
źródła: wikipedia

sobota, 17 października 2015

Mugunghwa, nieśmiertelny symbol Korei

Mugunghwa, po łacinie hibisus syriacus, albo inaczej, róża Sharan, lub bardziej po polsku, Ketmia Syryjska,  jest zdecydowanie najważniejszym kwiatkiem dla mieszkańców Kraju Wschodzącego Słońca. Po koreańsku słowo mugunghwa oznacza dosłownie nieśmiertelny kwiat i, jeśli wgłębi się trochę w historię tego kraju, zobaczy się, że Korea i ten kwiatek idealnie do siebie pasują.


Mugunghwa, dzięki swojej wytrwałości, jest w stanie przetrwać ataki wielu insektów, co musi czynić go niezaprzeczalnym symbolem kraju, który, podobnie jak Polska, wiele się wycierpiał- pomimo ataków, ze strony sąsiadów, okupacji i wojen, Korea nadal istnieje i, mimo że podzielona, nadal ma się całkiem dobrze.

Pierwsze wzmianki o tym niezwykłym kwiatku pojawiły się w poezji Lee Kyu Boo, poety żyjącego w dynastii Koryo, ponad 1400 lat temu. W starożytności, mugunghwa był traktowany przez Koreańczyków co najmniej jak insygnia- nazywany był rozkwitającym kwiatem z niebios.  Co więcej, nawet Chińczycy mówili o Korei jako o kraju mądrych mężczyzn i rozkwitających kwiatów mugunghwa.
Po koniec XIXw, zainteresowanie tą rośliną wzrosło jeszcze bardziej, gdyż wzmianka o nim pojawiła się w koreańskim hymnie (Mugunghwa i trzy tysiące wspaniałych rzek i gór!
Koreańczycy, trzymajcie się koreańskiej drogi!), a także w koreańskim godle narodowym. Podczas japońskiego panowania, krwawych i okrutnych czasów dla Koreańczyków, Hibisus był symbolem wytrwałości i nieustępliwości- ludzie wierzyli, że ten kwiat zawsze będzie kwitnąć, aby dać im nadzieję. Dopiero po tym burzliwym okresie w koreańskiej historii, a także po odzyskaniu przez kraj niepodległości, rząd uznał Mugunghwa za symbol kraju.

godło Korei Południowej


_____________________________
źródła: www.magaha.co.kr, wikipedia.pl, www.airang.co.kr

środa, 7 października 2015

,,Żyć" Zhanga Yimou [recenzja]

Nie przepadam za filmami historycznymi, szczególnie tymi sprzed kilkunastu lat, ale cieszę się, że miałam możliwość obejrzenia ,,Żyć"- może się on komuś spodobać albo i nie, ale z pewnością zmieni światopogląd wielu osób i sprawi, że pewne rzeczy będziemy postrzegać inaczej.


Film został nakręcony w 1994r przez Zhanga Yimou na podstawie powieści Yu Hua. Warto go oglądnąć chociażby dlatego, że w Chinach został on zakazany, bo pokazuje prawdę o rewolucji kulturalnej, a także o panującym w Kraju Środka do tej pory, systemie komunistycznym. Reżyser, po nakręceniu tego filmu, dostał oficjalny, rządowy zakaz kręcenia filmów na następne kilka lat.




Jak wspomniałam, jest to w pewnym sensie film historyczny- pokazuje drogę Chińskiej Republiki Ludowej od demokracji do komunizmu, a także to, co stało się z życiem zwykłych ludzi po zmianie systemu.
Głównymi bohaterami jest uboga, chińska rodzina, która przez kilka niemądrych decyzji męża popada w długi i z własnej winy traci cały majątek. Początkowo jest to tragedia, ale z czasem okazuje się, że, jak powiada polskie przysłowie, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Rodzina musi stawić czoła wielu nieszczęściom, takim jak wojna, rewolucja i wszechobecny terror, ale pomimo ogromnych strat w wymiarze fizycznym i psychicznym, w końcu udaje im się przeżyć i uporządkować swoje myśli.
Ja i prawdopodobnie wielu moich czytelników, opowieści o czasach komunistycznych może usłyszeć tylko od rodziców lub dziadków- w tym filmie dokładnie zobaczymy czym jest ten system, jak wygląda on na dalekim wschodzie a także w jaki sposób wpływa na życie przeciętnych ludzi.





Na szczególną uwagę zasługuje tutaj postać głównego bohatera, głowy rodziny, grana przez You Ge. Mężczyzna dostał za tą rolę wiele nagród i nominacji- trudno się dziwić, zagrał naprawdę świetnie! Czasami wydawało mi się, że w filmie nie grają aktorzy, a prawdziwi ludzie, którzy właśnie w tej chwili, stojąc przed kamerami, nagrywają swoje prawdziwe życie. Genialna jest w tym filmie także sceneria, o bólu realistyczna, pozwala jeszcze lepiej wczuć się w klimat opowieści.

Naprawdę bardzo polecam ten film, szczególnie osobom, które interesują się historią, albo po prostu chcą zobaczyć rzeczywistość tak bardzo odmienną od tej, w której my żyjemy.
Proszę o komentarze! Podzielcie się swoimi opiniami :)

poniedziałek, 28 września 2015

Chuseok- koreańskie święto plonów

Wiele osób pytało się, czym jest Chuseok i jak się go obchodzi,po tym, jak zobaczyli filmiki na snapchacie. Nie potrafiłam przemilczeć tego tematu i mimo że jestem trochę spóźniona, już spieszę z wyjaśnieniem :)

Chuseok, jedno z najważniejszych koreańskich świąt,  rozpoczyna się piętnastego dnia ósmego miesiąca kalendarza księżycowo- słonecznego, a więc jest to ruchome- w tym roku wypadało 27 września. Trwa trzy dni i jest naprawdę bogate w interesujące tradycje i obchody. Rodziny, ubrane w tradycyjne stroje wyjeżdżają wtedy do swojego "głównego domu", czyli miejsca zamieszkania najstarszej osoby z rodziny.
Święto to, nazywane także świętem Hangwi, można by porównać to do naszego Święta Zmarłych, bo także w Korei rodziny spotykają się, aby oddać hołd swoim przodkom. Jest wiele zwyczajów połączonych z tymi dniami.

 Charye 

Jest to specjalny stół ceremonialny z jedzeniem przygotowanym specjalnie po to, aby uczcić zmarłych. Po uroczystej modlitwie, rodzina siada do stołu. Świeżo zebrany ryż, songpyeon (ciastka ryżowe) oraz alkohol są głównymi potrawami Chuseoku.

Beolcho i Seongmyo

Ogólnie jest to odwiedzanie grobów przodków (seongmyo). Podobnie jak u nas, członkowie rodziny czyszczą grób z trawy i z liści (ten rytuał to beolcho). Jest to oznaka szacunku dla zmarłego i pokazanie mu, że nadal jest dla nas ważny.

Ssireum

A inaczej koreańskie zapasy. Walka jest prowadzona w okrągłej piaskownicy i służy obaleniu przeciwnika. Jest kilka rozgrywek, a zwycięzcą zostanie osoba, która pomimo odbytych bitew wciąż będzie stać na ziemi. Według tradycji, wygrany jest nazwany najsilniejszym mężczyzną w wiosce, a jako nagrodę może wybrać ryż lub małego cielaka.

Ganggangsullae

Jest to tradycyjny taniec w kółku, wykonywany przez kobiety ubrane w Hanboki, czyli tradycyjne koreańskie stroje. Ganggangsullae odbywa się w nocy, podczas pełni księżyca i jest to świetna rozrywka dla oglądających to widzów (dla bardziej zainteresowanych, coś podobnego do ganggangsullae możemy zobaczyć w tym teledysku od 2:35)

Yut

Kiedy w końcu rodzina ma czas, aby się spotkać i trochę pobyć razem, nieodłącznym elementem spotkań staje się koreańska tradycyjna gra planszowa Yut. Jej początki sięgają I wieku p.n.e, a początkowo służyła do przepowiadania przyszłości. Jest to gra drużynowa i, szczerze powiem, jej zasady są dość skomplikowane jak dla mnie, więc zainteresowanych odsyłam do wikipedii ;)

Sonori/ Geobuknori

Podobnie jak podczas amerykańskiego Halloween, koreańskie dzieci, przebrane zazwyczaj za krowę lub żółwia, biegają po domach prosząc o jedzenie- w Korei nie chodzi tylko o słodycze. Jest to bardzo miły zwyczaj, bo rodziny, które zebrały jedzenie dzielą się nim z innymi, których nie stać na Chuseokowe specjały.


Jak już wspominałam, tradycyjną potrawą podczas Chuseoku jest Songpyeon. Są to ryżowe kulki, wielkościowo trochę mniejsze od piłki golfowej, wypełniane ziarnami sezamu, fasolą, kasztanami lub innymi składnikami tego typu. Ciasteczka są parzone z sosnowymi igłami, aby nadać im naturalny zapach. Danie to jest robione przez całą rodzinę, a tradycyjne koreańskie przysłowie mówi, że osoby, których songpyeon będą najładniejsze i najbardziej okrągłe, znajdą idealnego partnera i będą miały śliczne dzieci.Podczas rodzinnych spotkań, Koreańczycy piją tradycyjny alkohol zrobiony ze świeżo zebranego ryżu,


Mam nadzieję, że post Wam się spodobał i wyjaśnił co nie co na temat tego święta :) Piszcie w komentarzach co o nim sądzicie!

piątek, 25 września 2015

Healer [recenzja]

Tą dramę poleciła mi znajoma mówiąc, że jest inna niż wszystkie no i że nie ma w niej przereklamowanych wątków i denerwujących bohaterów. Szczerze mówiąc, trochę już straciłam wiarę w koreańskie dramy- większość z nich ma ten sam kiczowaty model i sztucznych bohaterów. Niemniej jednak postanowiłam włączyć 1 odcinek Healer... no cóż, zakochałam się od pierwszych sekund!

Koreański tytuł: Hilleo
Gatunek: akcja, kryminał, (trochę) romans
Liczba odcinków: 20
Emisja: 8.12.2014- 10.02.2015
Główni aktorzy: Ji Chang Wook, Park Min Young, Yoo Ji Tae

Już w pierwszym powita nas wartka akcja z Healerem (Ji Chang Wook) w roli głównej.Jak dowiadujemy się niedługo potem, Healer wykonuje dość osobliwy zawód- jest chłopcem na posyłki i jest w stanie wykonać za pieniądze każde zlecenie, jeśli nie wiąże się ono z morderstwem. W swoim życiu zdarzyło mu się już kilka razy zadrzeć ze złymi ludźmi, którzy wciąż na niego polują- złapanie go nie jest łatwe, bo nikt nie wie kim on tak naprawdę jest! Z wykonaniem zleceń pomaga mu jego ahjumma (Kim Mi Kyung)- starsza kobieta i doskonała hakerka, która zajmuje się wszystkimi technicznymi rzeczami. Pewnego dnia Healer otrzymuje dziwne zlecenie, które jest ściśle powiązane z pewną kobietą. Chae  Young Shin (Park Min Young) reporterką w lokalnej gazecie a jej słabością są... sławne osoby. Dziewczyna zaczyna interesować się Healerem i marzyć o tym, aby kiedyś go spotkać. Jak to bywa z reporterami, po pewnym czasie dowiaduje się rzeczy, o których wolałaby nie wiedzieć, a także odkrywa wspólną przeszłość jej i chłopca na posyłki...



Jeszcze nigdy nie oglądałam dramy tego rodzaju, ale zdecydowanie się nie zawiodłam. Co ważne, wartka akcja sprawiała, że nie można było się nudzić. Gra aktorska jest tu na bardzo wysokim poziomie i czasami zastanawiałam sie, czy to aby nie dzieje się naprawdę- zero sztuczności, zero wkurzających bohaterek, które nie umieją nic same zrobić. Zainteresował mnie także wątek dramy, który jest inny niż wszystkie dotychczas przeze mnie oglądane- głównym przekazem serialu jest to, aby nie wierzyć we wszystko co pojawia się w mediach, bo w dużej mierze są one manipulowane przez rząd. Drama pokazuje jak ważna jest prawda i dążenie do niej, a także do czego jest w stanie posunąć się człowiek, aby dosięgnąć władzy. Wszystkie wątki wydają mi się bardzo prawdziwe- nie ma tu prostych rozwiązań, a widz przekonuje się, że to, co widzimy to tylko wierzchołek góry lodowej.
Zaskoczyło mnie także zakończenie, bo mimo że się go nie spodziewałam, było całkowicie logiczne i spójne z resztą trzymającej w napięciu fabuły.


Na szczególną uwagę pod względem gry aktorskiej zasługuje przede wszystkim Ji Chang Wook, czyli tytułowy Healer- przyznam szczerze, że po oglądnięciu tej dramy, Healer stał się moim idealnym typem chłopaka ) No cóż, jest naprawdę cudowny!


Co do soundtracku, szczerze mówiąc słyszałam może dwie piosenki puszczane w kółko i w kółko- czasami było to odrobinę denerwujące, ale nie przeszkadzało w oglądaniu dramy- co by nie powiedzieć, piosenki pasowały idealnie.
Szczerze polecam tą dramę wszystkim, którym znudziło się oglądanie biednych dziewczyn zakochujących się w bogatych facetach, którzy przy okazji są prezesami wielkich światowych firm. Na pewno się nie zawiedziecie!




Healer sprawił, że moja wiara w koreańskie dramy powróciła i już teraz zabieram się za oglądanie następnych! Proszę o komentarze! Piszcie swoje opinie o Healerze :)