piątek, 7 października 2016

Herbata w kulturze Chin i Japonii

Dawno, dawno temu w Chinach mieszkał pewien cesarz, Shennong, który przemierzał cały kraj w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby zapewnić jego ludowi dostatek lub przynieść jakiekolwiek korzyści. Szukał roślin zdolnych do wykarmienia ogromu Chińczyków i na tyle smacznych, żeby ludzie chętnie próbowali oferowanych przez niego przysmaków. Pewnego dnia, wiatr zechciał, aby drobny liść herbaty wylądował w cesarskim kociołku z gorącą wodą- Shennong, zmęczony podróżą napił się wody i... odkrył niesamowity, orzeźwiający i pyszny napój, który od tego dnia stał się jednym z głównych symboli Chin.


Powyższa historia jest, oczywiście tylko legendą- sam fakt, że cesarz Shennong występował w mitologii chińskiej jako pół człowiek, pół byk potwierdza ten fakt. Tak naprawdę nie wiadomo, jak herbata znalazła się w Kraju Środka- wiadomo jednak, że pierwsze wzmianki o niej pojawiły się już w 2737r p.n.e, a pierwsze zapiski w X wieku p.n.e- zabawne, że napój ten dotarł do Europy dopiero w XVI wieku n.e. Początkowo zawitała ona do Rosji, kiedy nasi wschodni sąsiedzi podbijali Syberię, utrzymując kontakty dyplomatyczne z Chinami- herbata była prezentem ówczesnego cesarza Chin dla cara Mikołaja I Romanowa.

Istnieje naprawdę wiele odmian herbaty- przykładowo, Chińczycy i Japończycy mają kilkanaście różnych odmian tego, co my w Europie nazywamy "zieloną herbatą". Do najlepszych chińskich herbat należy Lung Ching, zwana także "Studnią Smoka". Buddyjscy mnisi wierzą, że pozwala ona odegnać złe myśli, a także dodać sił. Nie wiem, czy jest sens wymieniać każdy rodzaj herbaty istniejący w Azji- jest ich naprawdę dużo i myślę, że większość osób by to po prostu znudziło. Jeśli więc chcecie dowiedzieć się więcej o gatunkach herbaty i ich działaniu na zdrowie, zapraszam Was na wikipedię lub tutaj :)

japońska matcha

Kiedy chcemy w Europie napić się herbaty, zazwyczaj bierzemy torebkę, którą kupujemy w sklepie i zalewamy ją wrzątkiem- w Chinach lub Japonii jest to niedopuszczalne. Ceremonia picia i parzenia herbaty jest swego rodzaju dziedziną sztuki, której umiejętność jest szanowana wśród wyższych sfer.

- Po chińsku nazywa się Gong-fu Cha lub Kung-fu Cha. Dosłownie, oznacza "parzenie herbaty z wielką zręcznością". Jest to jednak ceremonia oficjalna, wykonywana tylko przy specjalnych okazjach. Aby zrobić taki napój, należy mieć kilka glinianych czajników, specjalne stanowisko, najlepszej jakości liście, dzbanek do przelewania wody, tzw. niuchacz i, oczywiście, czarki. Jak więc widzicie, nie jest to łatwe zadanie!



- Po japońsku, ceremonia ta odbywa się w specjalnym, ogrodowym pawilonie. Wszystkie elementy znajdujące się na "stanowisku pracy" są ułożone według tradycyjnych wierzeń i zapewniają spokój i harmonię. Istnieje także cała ceremonia zasiadania do herbaty, oraz wchodzenia do pomieszczeń, już nie mówiąc o wyjątkowym zachowaniu. Jest także kilka rodzajów napojów, dostępnych podczas tak oficjalnych ceremonii- gospodarz może zaparzyć gęstą koi-cha, którą wszyscy goście piją z jednej czarki, kolejno ją sobie podając, lub słabą usu-cha, podawaną każdemu indywidualnie. Aby jednak zrobić idealną herbatę, trzeba uczyć się wiele lat, pod okiem japońskich mistrzów- nic więc dziwnego, że ludzie uczestniczący w takich ceremoniach byli niegdyś najbogatsi i najbardziej wykształceni!



Wśród japońskich herbat, najbardziej ceni się napój matcha, który stał się najważniejsza rzeczą podczas japońskich spotkań chakai, przypominających angielski tea time.
Do Kraju Kwitnącej Wiśni, herbaty przybyły oczywiście z Chin, gdzie podróżowali japońscy mnisi i podróżnicy, chcąc zobaczyć kraj rządzony przez wpływową dynastę Song. Jako pierwszy w Japonii sposób uprawiania i przygotowywania tego napoju spisał mnich Eisai, a potem jego uczeń, Dogen, który w 1227 po raz pierwszy pokazał buddyjskim mnichom, jak powinna przebiegać prawidłowa ceremonia parzenia- wtenczas, była oczywiście wzorowana na swojej pierwotnej, chińskiej wersji.
W Japonii powstały nawet specjalne szkoły, gdzie mistrzowie i ich potomkowie, przekazują młodym wiedzę o parzeniu napoju, pozwalając, aby ten zwyczaj przetrwał do naszych czasów.


Piszcie w komentarzach co sądzicie o tego typu postach?
Lubicie herbatę? ^^
______________________________
źródła: https://pl.wikipedia.org/wiki/Herbata, http://www.nippon.dbv.pl/print.php?type=A&item_id=8, https://sweetandchili.wordpress.com/



5 komentarzy:

  1. O, znałam opowieść o liściu, który wpadł do gorącej wody C:
    ,,cesarz Shennong występował w mitologii chińskiej jako pół człowiek, pół byk"
    Wpadłam w stupor .___.
    Zawsze podobała mi się polska nazwa ,,herbata", która wyraźnie różni się od innych nazw europejskich, nie jest wariacją na temat ,,tea", ,,tee" C: Wynika to z różnicy kulturowej w postrzeganiu herbaty, w naszym kraju traktowana była ona początkowo jak napar leczniczy o dużym znaczeniu, przez co ,,herbata" pochodzi od łacińskiego ,,herba tea", czyli ,,ziele herbaciane".
    *wymądrzanie się myszy zawsze na propsie*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ^^ W większości krajów Europy jest także wariacją rosyjskiego "czaj", bo to właśnie tam pojawiła się po raz pierwszy na zachodzie c:
      Dziękuję za komentarz! <3

      Usuń
  2. Ceremonia parzenia herbaty to magiczna rzecz i zawsze chciałam w takowej uczestniczyć. Póki co nie było mi to dane ;-; Myślę, że każdy maniak kultury azjatyckiej powinien wiedzieć niektóre rzeczy o tym rytuale, w końcu jest to cecha charakterystyczna tych krajów.
    A co do herbatki - herbatkę lubię, bo pyszna i rozgrzewa organizm, a kiedy widzę ją na półkach i jej różne wariacje pragnę spróbować wszystkich ^ω^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uczestniczyłam w takiej ceremonii- co prawda nie była wykonywana przez Azjatów, ale pani, która ją robiła jest specem od herbat i naprawdę się na tym zna ^^ Chciałabym kiedyś uczestniczyć jednak w takiej prawdziwej, tradycyjnej uroczystości herbacianej <3
      Ja też lubię herbatę, chociaż kawa to zdecydowanie moja miłość ;)
      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  3. Tak jak Pochemuchka mam ochotę zgarnąć wszystkie herbaty z półek. Nawet zrobiłam specjalne pudełko na ekspresowe różne smaki. Raz przywiozłam sobie cytrynową liściastą ze Szwecji. Myśląc że trzeba parzyć jak naszą (porządną garść liści żeby poczuć smak) zrobiłam to samo z cytrynową i tyle mi urosło że tłoczka do dzbanka wsadzić nie mogłam, ledwo napar na dnie był. Ale smak miodzio.
    Fajnie by było uczestniczyć w takiej tradycyjnej ceremonii. Zawsze podobały mi się samowary. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń