wtorek, 7 lutego 2017

Zwyczaje ślubne w Korei Południowej

Siedząc w kpopie trochę dłużej, pewnie wiele z Was pomyślało, że fajnie byłoby poślubić Koreańczyka - ja sama kiedyś nad tym myślałam, bo, no cóż, koreańska kultura, także ta związana z małżeństwem jest niezwykle ciekawa.


Kiedy więc wybierzemy już naszego idealnego koreańskiego partnera i, będziemy chcieli wziąć z nim ślub, aby przeżyć nasze własne "Korean Dream", należy pamiętać o kilku znaczących różnicach, pomiędzy zarówno strukturą jak i pojęciem małżeństwa w kulturze zachodniej - naszej, oraz wschodniej - koreańskiej. Jest to bardzo istotne, bo konsekwencje, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć przy nieznajomości zwyczajów, mogą być dość poważne.
Po pierwsze, w Korei mamy możliwość wzięcia dwóch rodzajów ślubów - tradycyjny, w narodowych strojach, hanbokach, przy akompaniamencie ludowej muzyki oraz z wieloma innymi zwyczajami, właściwie nie spotykanymi w drugim rodzaju uroczystości - "ślubie współczesnym", czyli wzorowanym na ślubie zachodnim. Przy tym ostatnim, chyba nie trzeba wiele tłumaczyć - garnitur, biała suknia, przysięga, a potem wesele w gronie bliższych i dalszych znajomych.
Jak wygląda więc tradycyjny koreański ślub, który, choć coraz rzadziej wśród młodych, w dalszym ciągu jest obchodzony?


Inaczej, niż na zachodzie, w Korei małżeństwo jest układem zawartym pomiędzy rodzinami, a nie konkretnymi dwiema osobami - dlatego też, rodzice obydwojga zakochanych muszą wyrazić zgodę, na małżeństwo, co jest równoznaczne z możliwością przeprowadzenia uroczystości - bez zgody rodziców, no cóż... młodzi wiele nie zdziałają. Zazwyczaj więc, do wyrażenia ostatecznego "tak", rodziny zainteresowanych ślubem spotykają się i, jeśli się polubią, można kontynuować romanse. Jeśli nie, sprawa znacznie się komplikuje.
Jak wspominałam, chociaż w obecnych czasach znacznie odchodzi się od tradycji i młodzi Koreańczycy kierują swe oczy na Zachód, rodzice i rodzina w dalszym ciągu mają w Korei olbrzymi autorytet i jawne niezgadzanie się z nimi byłoby źle postrzegane przez społeczeństwo.
Tradycyjna ceremonia dzieli się na kilka części, z których każda jest bardziej fascynująca od poprzedniej: na samym początku mamy Chinyoung, czyli "Ślubną Paradę", następnie Jeonanrye "Prezentacja Dzikiej Gęsi", Gyobaerie, czyli "Ukłon" i Hapgeunrye, znane jako "picie".
Poniżej rozpisałam dla Was poszczególne czynności i tradycje, wykonywane w każdym z etapów tradycyjnej ceremonii:

- Chinyoung - tradycyjnie śluby obywały się w domu rodzinnym panny młodej. Choć brzmi to jak baśń, pan młody, w otoczeniu najbliższych przyjeżdżał do domu wybranki na koniu lub kucyku. Na każdy taki ślub zapraszano orkiestrę, która grała na żywo, aby atmosfera stała się jeszcze przyjemniejsza. Co ciekawe, pomimo pewnej radości, jaką pan młody nosił w sercu w dzień swojego ślubu, tradycja wymagała, aby zachował kamienną twarz i nie pokazywał żadnych emocji.

Gęsi na stoliku ślubnym (Jeonanrye)

- Jeonanrye - część ceremonii, charakteryzująca się najbardziej intrygującym tytułem, polega na tym, że pan młody, wnosi do domu panny młodej dziką gęś, zostawiając ją na specjalnie przygotowanym stole - nie jest to jednak "żywa" gęś. Już od dawna, na tradycyjny ślub przygotowywane są drewniane ptaki, symbolizujące kobietę i mężczyznę. Mają różne formy i są wielorako ozdabiane, ale wszystkie są symbolem tych samych wartości: bogactwo, zdrowie, dobra żona (małżeństwo), brak rozwodów i kłótni w rodzinie oraz posiadanie wielu synów. Te życzenia są niezwykle ważne podczas koreńskich uroczystości - dlatego ważne jest, aby gęsi wykonywał jakiś dobry, prawy i przede wszystkim utalentowany człowiek. Koreańczycy wierzą bowiem, że to w dużej mierze on "przesyła" te piękne wartości do statuetek, które potem wnosi się w małżeństwo. Obecnie jednak, te posążki produkowane są masowo- dla kobiet jest zazwyczaj czerwona wersja, a dla panów niebieska.

- Gyobaerie - tradycyjnie, to właśnie w tej części ceremonii pan i panna młoda widzą się po raz pierwszy. Spotykają się przy ślubnym stole (tym, na którym pan młody wcześniej położył gęś). Następnie, para młoda ma myte ręce, przez świadków, co symbolizuje, oczywiście, czystość obydwojga zakochanych. Z pomocą swoich świadków, panna młoda dwa razy kłania się panu młodemu (w Hanboku pokłon wcale nie jest taki łatwy), a pan młody w odpowiedzi kłania się jeden raz. Następnie, po raz kolejny powtarza się wszystkie pokłony. Gyobaerie kończy się uklęknięciem małżonków twarzami do siebie, ślubując sobie oddanie.


- Hapgeunrye - następnie nadchodzi ostatnia, ale za to niezwykle ważna część ceremonii, czyli picie.
Ta tradycja jest różna, w zależności od regionu, w którym odbywa się ślub. Jednym z wariantów tej tradycji jest np to, że para młoda pije alkohol z tego samego kubka, a następnie, po trzech kolejkach, kłania się rodzicom panny młodej i pana młodego.

Kolejną tradycją dotyczącą ślubu w Korei jest, oczywiście, wzajemne wręczanie sobie prezentów przez państwa młodych. Tradycyjnie kobieta dostaje prezent o nazwie Yemul - kiedyś składał się on z czerwono- niebieskiej włóczki, jednak dziś zmienił się na zestaw biżuterii. Mężczyzna może liczyć na Yedan, czyli prezent dla rodziny pana młodego, zawierający zazwyczaj pieniądze na koszty utrzymania oraz rzeczy, które przydadzą się we wspólnym życiu np. ubrania, koce, meble itp.
Jak już wiadomo, Korea jest dość konserwatywnym krajem - nic więc dziwnego, że spośród małżeństw "międzynarodowych" (kiedy jedna ze stron nie jest Koreańczykiem/Koreanką), dzieci, zwane Damunhwa mają trudności z asymilacją w koreańskim społeczeństwie. I choć takie małżeństwa wraz z rozwojem internetu i innych środków komunikacji wynoszą ponad 9% wszystkich małżeństw w Korei, w tym kraju istnieje wciąż silne przekonanie o tym, że rasa Koreańczyków powinna być "czysta"- szczególnie pośród starszych pokoleń.

para młoda prowadzona do "ołtarza"

Wiele dziewczyn, biorąc ślub z wymarzonym Koreańczykiem, chciałoby przyjąć jego nazwisko - Kim, Choi lub Lee brzmią naprawdę fajnie. W Korei jednak także ten zwyczaj jest dość obcy - nazwiska mężczyzny i kobiety, nawet po ślubie, zostają takie same. Tzn, jeśli Lee Yong Hwa poślubi Choi Hyun Woo, nadal pozostanie Lee Yong Hwa. Oczywiście, jeśli ktoś bardzo chce zmienić swoje "zachodnie" nazwisko, może dokonać tego w specjalnie przeznaczonym do tego urzędzie - nie jest to jednak popularne.
Podczas świąt narodowych, kobieta ma także sporo rzeczy na głowie - wraz z innymi kobietami z rodziny, musi przecież przygotować miejsce celebracji, ugotować potrawy i posprzątać dom. Pomimo, że może to być całkiem przyjemną sprawą, bo można porozmawiać z innymi dziewczynami z rodziny, w dni wolne od pracy (typu właśnie święta) raczej się nie odpoczywa.
Skoro już mowa o zażyłości rodziny, często zdarza się tak, że pan młody i jego wybranka mieszkają z rodzicami jednej lub dwóch stron. Jest to dość kłopotliwe, bo praktycznie wszystkie większe decyzje, chociażby o remoncie domu czy posiadaniu dzieci, muszą być uzgadniane z resztą rodziny - a jeśli rodzice naszego męża nas nie lubią, mamy poważnie przechlapane!



Ostatnią rzeczą, o której chyba trzeba wspomnieć, jest kwestia rozwodów - niestety koreańskie małżeństwa rzadko trwają całe życie. Według statystyk, rozwód dotyka 1/3 małżeństw, głównie gdy jedna ze stron jest obcokrajowcem. W Korei system legalnego kończenia związku jest jednak czasochłonny i kosztochłonny, więc wiele par decyduje się na wylot do Stanów, konkretniej Nevady, aby tam szybko i "bezboleśnie" zakończyć małżeństwo.

Dziękuję za przeczytanie i bardzo proszę o komentarze :)



____________________
źródła: http://www.lifeinkorea.com/culture/marriage/marriage.cfm?xURL=ceremony,https://seoulistic.com/korean-culture/want-to-marry-a-korean-heres-6-things-you-should-know/, https://en.wikipedia.org/wiki/Marriage_in_South_Korea, zdjęcia: grafika google

2 komentarze:

  1. Małżeństwo to nie sielanka.Bardzo ciekawy post,gęś mnie zaintrygowała(wyobraźnia podsunęła żywą biegającą po całym domu a za nią goniący Pan Młody:))Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy wpis! Kora jest jednym z krajów, które zamierzam odwiedzić, jednak w tym roku stawiam na Wietnam!

    OdpowiedzUsuń